Co zmienia się w 2016 roku w UK?

Wkrótce czeka nas mała rewolucja w kwestii zasiłków, przepisów związanych z pracą i mieszkaniami socjalnymi.

Pierwsza ważna dla pracowników zmiana to wprowadzenie National Living Wage. Jeszcze kilka lat temu o konieczności wprowadzenia NLW mówiły tylko związki zawodowe i nieliczne zakłady, które zdecydowały się pracownikom płacić więcej niż ustawowe minimum, by mogli godnie żyć. Wielu wydawało się, że objęcie wyższą pensją wszystkich pracowników to tylko pobożne życzenia. Jednak rząd zapowiada wielkie zmiany w systemie.

– Chcemy zmienić system z niskich pensji, wysokich podatków i wysokiej opieki społecznej, na wyższe pensje, niższe podatki i niższą opiekę społeczną – możemy przeczytać na stronie rządu. Od kwietnia osoby powyżej 25. roku życia będą zarabiać min. £7,20 za godzinę – to aż o pół funta więcej niż dziś i roczny zysk £1200 dla osób pracujących na pełen etat. – Zmiana jest bardzo potrzebna. Przy rosnących zasiłkach w Polsce i spadającym kursie funta powoli przestawało się opłacać pracować na najniższych stanowiskach za ok. £6 na rękę – mówi Andrzej z Birmingham. – Teraz znów ma sens praca na niskich stanowiskach – dodaje.

Legalnie się opłaca

Również rzesze Brytyjczyków (szczególnie młodych) dotychczas uważało, że nie opłaca się pracować, skoro można „wyciągnąć” więcej z zasiłku. Teraz ma się to zmienić i praca znów będzie najlepszym wyjściem dla osób, które chcą mieć za co żyć. Jednak nie wszyscy są tak optymistycznie nastawieni.

– Moim zdaniem to jeszcze bardziej zachęci pracodawców, żeby zatrudniać na czarno. Trudno uwierzyć, że będą skłonni z dnia na dzień płacić o pół funta więcej za godzinę – obawiają się internauci na polonijnych forach. Jednak w przygotowaniu jest również zmiana, która pozwoli upewnić się, że takie sytuacje nie będą miały miejsca. Od kwietnia pracodawcy będą też płacić o tysiąc funtów rocznie mniej National Insurance dla pracownika. Dzięki temu pracodawcom będzie się bardziej opłacało zatrudniać pracowników legalnie.

Opiekuni pod opieką

Zmieni się też dużo dla osób mieszkających w Walii, które opiekują się bezpłatnie członkiem rodziny, przyjacielem czy sąsiadem przez co najmniej 50 godzin w tygodniu. Do tej pory 370 tys. Walijczyków musiało zmagać się z uciążliwymi obowiązkami przy chorym krewnym. Z powodu wycieńczenia psychicznego i olbrzymiego wysiłku fizycznego, jakim jest opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem czy rodzicem, większość z nich skarżyła się na problemy zdrowotne i finansowe. Od przyszłego roku takie osoby otrzymają pomoc dotyczącą ich zdrowia, poruszania się, finansów czy kosztów utrzymania domu, która często jest niezbędna w przypadku  takich opiekunów osób starszych, chorych czy niepełnosprawnych.

Trudniej młodym

Od 2016 roku na cztery lata zostaną zamrożone stawki zasiłków dla osób w wieku produkcyjnym. Nie dotyczy to tylko Disability Living Allowance, Personal Independence Payment, Employment and Support Allowance support group payments, Maternity Allowance, Maternity Pay, Paternity Pay and Sick Pay. Zniknie też premia dla rodzin i samotnych rodziców przyznawana wraz z Housing Benefit (HB), ale tylko dla osób, które po raz pierwszy będą aplikować po kwietniu przyszłego roku.

O HB będą mogli zapomnieć też młodzi w wieku 18-21 lat. Dodatkowo ta grupa wiekowa nie dostanie Universal Credit, jeśli nie zgłosi się na staż, nie będzie się uczyć lub nie zacznie pracować. Jest jednak i pozytyw, który może zmienić na lepsze sytuację młodzieży, bo od przyszłego roku szkolnego osoby do 30. roku życia o niskich zarobkach będą mogły pobrać do 10 tys. funtów kredytu na studia podyplomowe. Studenci, którzy zaczną od przyszłego roku naukę będą mogli otrzymać też o 700 funtów wyższe „Maintenance loan support” (£8200 rocznie), a spłacić go będą musieli tylko wtedy, gdy ich roczne zarobki po skończeniu szkoły będą wyższe niż 21 tys. funtów. Ma to im pomóc w odnalezieniu się na rynku pracy.

Łatwiej o mieszkanie

Dobra wiadomość dla osób, które korzystają z mieszkania socjalnego. Czynsz od 2016 roku będzie się zmniejszał o 1 proc. rocznie przez cztery lata. Opłaty za mieszkania socjalne mają być uzależnione od dochodów. Osoby, które zarabiają powyżej 30 tys. funtów (i powyżej 40 tys. funtów w Londynie) nie będą mogły dłużej korzystać z niskich stawek – zamiast tego zapłacą tyle, ile wynoszą stawki rynkowe za wynajem.

– Bardzo na to liczę – wzdycha 40-letnia Katarzyna, mama trójki dzieci, w Londynie od 2004 roku. – Mam koleżankę, która zarabia więcej ode mnie i mieszka w mieszkaniu socjalnym, a ja czekam już parę lat i nic. Mam nadzieję, że po zmianach, mieszkania będą przysługiwały tym, którzy faktycznie na to zasługują – zaznacza. Znacząco zmniejszy się za to stawka zarobków przypadających na gospodarstwo domowe, od której Tax Credit i Universal Credit ulegają zmniejszeniu.

Dotychczas było to £6420, od wiosny 2016 będzie to już £3850. Zdrowych i bezdzietnych osób w wieku produkcyjnym w ogóle nie będą obowiązywały te limity – Universal Credit może być zmniejszony niezależnie od zarobków, jeśli taka osoba jest zdolna do pracy. Zmieni się też coś dla osób, które mają dom, pobierają zasiłki i potrzebują pomocy w spłacie hipoteki lub kredytu na remont.

Od kwietnia czas oczekiwania na decyzję o wypłaceniu Support for Mortgage Interest wróci do 39 tygodni, czyli okresu sprzed kryzysu gospodarczego, a za dwa lata jego forma ma zmienić się z bezzwrotnego zasiłku na pożyczkę. Z kolei stawka Tax Allowance wzrośnie o £400, czyli do 11 tys. funtów rocznie.

Dofinansowania dla Polaków w Wielkiej Brytanii. Sprawdź, jak się o nie ubiegać

Polskie szkoły działające na terenie UK mają szansę otrzymać dofinansowanie do swojej działalności.

W ramach projektu „Wsparcie dla szkół nauczających języka polskiego, w języku polskim i o Polsce” realizowanego w 2015 roku przez Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” we współpracy z Polską Macierzą Szkolną na zlecenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP, istnieje możliwość uzyskania przez polskie szkoły uzupełniające działające w Wielkiej Brytanii częściowego dofinansowania, głównie takich kosztów jak: koszty wynajmu pomieszczeń i doposażenia szkół, koszty transportu na wycieczki edukacyjne i dojazdy do szkół, koszty zakupu podręczników i pomocy dydaktycznych.

Polskie Szkoły Społeczne w Wielkiej Brytanii mogą nadsyłać zgłoszenia do projektu drogą mailową do Polskiej Macierzy Szkolnej w Londynie. W odpowiedzi na zgłoszenie szkoła otrzyma mailem komplet dokumentów aplikacyjnych.

Kryteria

O dofinansowanie mogą ubiegać się szkoły, które spełniają trzy warunki: mają charakter społeczny, funkcjonują od co najmniej jednego roku szkolnego i posiadają własne konto bankowe.

Ostateczne decyzje o przyznaniu dofinansowania będą podejmowane po złożeniu pełnej aplikacji wraz z wymaganymi dokumentami do dnia 30 września 2015 roku. Decydować będzie data wpływu dokumentów pocztą do siedziby Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Warszawie.

Czy piwo jest zdrowe?

Piwo tuczy, piwo robi się z chmielu, piwo dobrze wpływa na nerki – to tylko kilka z opinii, z którymi zetknął się prawdopodobnie każdy z nas. A jak jest naprawdę? Poznajcie odpowiedzi na nurtujące was pytania.

Czy piwo w barze jest rozcieńczane?

Nie. Ne można dolać wody do kega, czyli metalowej beczki, z której jest ono nalewane. Przyczyną wodnistego smaku piwa może być zbyt niska temperatura podawania. Na jakość nalewanego z kega piwa mają także wpływ umiejętności barmana dotyczące między innymi tego, czy systematycznie czyści on instalację do wyszynku. Zwyczajowo lane piwo nie powinno różnić się w sposób znaczący od tego z butelki.

Czy piwo robi się z chmielu?

Piwa nie robi się z chmielu, jak się powszechnie uważa. Chmiel to przyprawa dodawana w niewielkich ilościach i co prawda stanowi ona istotny składnik trunku, niemniej wystarczy jedna szyszka chmielu na półlitrową szklankę piwa. To właśnie dzięki niemu uzyskuje ono smak goryczki. A z czego robi się piwo? Przede wszystkim z wody, drożdży i słodu. W przypadku tego ostatniego w grę wchodzi słód pszeniczny, żytni i owsiany.

Ile wynosi odpowiednia temperatura piwa?

Nie jest prawdą, że im piwo jest zimniejsze tym lepsze. W rzeczywistości temperatura, w jakiej powinno być serwowane piwo, zależna jest od jego rodzaju. Przyjmuje się, że temperatura miejsca, w którym przechowuje się ten napój, nie powinna być niższa niż 5 stopni Celsjusza (niektórzy podają przedział 2 do 5 stopni). Idealna temperatura dla piwa jasnego wynosi 6-8 stopni. W przypadku piwa ciemnego i portera zakres ten wynosi 10-12 stopni Celsjusza. Piwa mocniejsze wymagają temperatury wyższej a słabsze niższej. Zbyt niska temperatura może negatywnie wpłynąć na właściwości smakowe i zapachowe piwa.

Czy piwo jest zdrowe?

W piwie znajdują się minerały, takie jak wapń, potas, magnez, cynk, sód czy fosfor. Jak również witaminy z grupy B. Oczywiście podobne składniki znajdziemy także w warzywach czy nabiale. Pite w umiarkowanych ilościach piwo zmniejsza ryzyko powstawania kamieni nerkowych, korzystnie wpływa na krążenie krwi, oczyszcza także drogi moczowe i nerki. Nie zapominajmy jednak, że regularne picie piwa, nawet w celach leczniczych, może prowadzić do uzależnienia.

Czy piwo z puszki jest gorsze od tego z butelki?

Nie. Może ono być nawet lepsze, ponieważ puszka nie przepuszcza światła. Nieco gorzej od puszki spisuje się w tym wypadku butelka brązowa, a gorzej od niej butelka zielona, która przepuszcza więcej światła. To z tego powodu piwo butelkowane w ten sposób powinno być przechowywane w ciemnych miejscach. Jeśli skarżycie się na metaliczny posmak, pijąc z puszki, nie pozostaje nic innego jak przelanie alkoholu do kufla.

Czy piwo tuczy?

Trudno zliczyć, jak często pojawiają się narzekania dotyczące brzucha, który rośnie pod wpływem wypijanego piwa. Czy słusznie? Jeśli chodzi o ilość kalorii, którą zawiera piwo, to wynosi ona 40 kalorii na pół litra piwa, czyli mniej więcej tyle samo, co ilość kalorii zawarta w tej samej ilości soku owocowego lub coli. Zastrzeżenia dotyczące tycia po piwie, mają rację byty tylko wtedy, gdy w czasie picia podjadamy. Faktem jest jednak, że po wypiciu alkoholu możemy poczuć się głodni. Co ciekawe, warto wspomnieć, że piwo pozytywnie wpływa na proces spalania tłuszczów.

Jak podróżować z dzieckiem samolotem

Bywa koszmarem dla nas, a czasem także dla naszych współpasażerów. Czy to powód, by z dzieckiem nie podróżować? Zdecydowanie nie. Trzeba tylko dobrze się przygotować do lotu.

Nasz syn pierwszy raz ruszył w podróż, gdy miał równo miesiąc. Wydawało nam się, że to szczyt odwagi, dopóki nie spotkaliśmy pary, która leciała z dziesięciodniowym maluchem. A i to jest być może rekord do pobicia, bo jak twierdzą lekarze, nie ma przeciwwskazań, by lecieć z dzieckiem tygodniowym, czyli właściwie tuż po wyjściu ze szpitala. Taki maluch jest często pasażerem idealnym.

Większość czasu przesypia. Trzeba tylko pamiętać o tym, by podczas startu i lądowania podawać mu coś do picia (najlepiej mleko mamy). Liczy się to, by często przełykał i w ten sposób wyrównywał ciśnienie. Z nieco starszymi podróżnikami jest więcej zachodu. Dlatego przygotowania do drogi należy zacząć dużo wcześniej. Zazwyczaj na początku zastanawiamy się ile nas to będzie kosztować?

Bilet dla niemowlaka

Jeśli latamy zwykłymi liniami lotniczymi, to za dziecko do dwóch lat nie płacimy, a jedynie musimy uregulować opłaty lotniskowe (10-20 proc. ceny biletu). Bonusem jest to, że dziecko ma prawo do własnego bagażu. W tanich liniach obowiązuje zazwyczaj jedna stała opłata za bilet dla niemowlaka. W Wizzair to jest 19 funtów, w Ryanair – 17. Niestety wszystkie rzeczy dziecka musimy zmieścić do naszego bagażu. Za to za darmo przewieziemy wózek, fotelik, albo łóżeczko turystyczne.

Dziecko do dwóch lat nie będzie miało swojego własnego miejsca. Teoretycznie musi siedzieć na kolanach mamy lub taty, przypięty specjalnym pasem. Praktyka, na szczęście jest taka, że  jeśli tylko samolot nie jest wypełniony w stu procentach, rodzice zajmują cały rząd trzech siedzeń. Niektóre miejsca są przystosowane do tego, by przed nimi zamontować specjalną „kołyskę”. Najczęściej takie udogodnienia spotkamy na dłuższych trasach. Warto jest poprosić o to wcześniej, przed wejściem na pokład. W takiej kołysce zmieści się maluch, który ma mniej niż 83 centymetry wzrostu i waży nie więcej niż 14 kilogramów.

Co i gdzie zapakować?

Na podróż musimy spakować się inteligentnie, żeby nie okazało się, że najistotniejsze akcesoria znajdują się w luku bagażowym lub na dnie torby podręcznej. Nasze dziecko, by zniosło podróż w dobrej formie, musi mieć co jeść, pić, powinno być mu ciepło i nie może się nudzić.

Bez problemu weźmiemy na pokład samolotu mleko, soki, wodę, a nawet słoiczki z jedzeniem i lekarstwa (dalej wyjaśnimy jak to zrobić). Na wierzch do bagażu podręcznego włóżmy pieluszki, mokre chusteczki higieniczne i ubranie dla dziecka na zmianę. Warto też pamiętać o bułce lub obwarzanku, żeby maluch miał co gryźć. Niezwykle praktyczny jest lekki, polarowy kocyk. Wbrew pozorom, na pokładzie może być naprawdę przenikliwy ziąb, a klimatyzacja mało komu dobrze służy na zdrowie. Lepiej będzie przykryć dziecko, szczególnie podczas snu. Nie zapomnijmy o rozrywce. Książeczki czy przytulanki to „zestaw obowiązkowy”. Tak jak paracetamol w syropie czy krople do czyszczenia noska.

Na lotnisku

Życie podróżujących rodziców jest i tak wystarczająco trudne, więc korzystajmy gdzie się da ze specjalnych, przeznaczonych dla nas udogodnień. Przede wszystkim z „fast tracków” przy odprawie i specjalnie dedykowanych stanowisk kontroli. Nawet, jeśli nie jest to nigdzie oficjalnie napisane, to większość pracowników linii lotniczych pomaga rodzinom z małymi dziećmi ominąć kolejkę i odprawić się razem z uprzywilejowanymi pasażerami klasy biznes. Każdy, kto próbował stać w kolejce z rozdokazywanym dwulatkiem, czym prędzej przepuści taką rodzinę przed siebie. Jeśli nie mamy śmiałości iść samemu na skróty, można poprosić o pomoc pracownika linii lotniczych. Pomoże nam przejść szybko do odpowiedniego stanowiska odprawy.

Największe kolejki tworzą się zawsze przed skanerami przy wejściu do hali odlotów. Dla rodzin z dziećmi i osób przyjmujących lekarstwa na stałe, jest zazwyczaj przeznaczone jedno ze stanowisk (na lotnisku Chopina w Warszawie, to skaner nr 1). Musimy wyjąć z bagażu podręcznego wszystkie butelki z soczkami, słoiki z jedzeniem itd., położyć je na specjalnych tackach i czekać na wyniki badań laboratoryjnych. Na szczęście niedługo, bo małe laboratorium jest tuż obok skanera. Pracownik ochrony pobierze małą próbkę z każdego słoiczka czy butelki, wrzuci probówki do maszyny i po kilkunastu sekundach jest wynik testu. Czasem dłużej mocujemy się z wózkiem, żeby go złożyć i przepuścić przez skaner. Na niektórych lotniskach duże wózki nie mieszczą się w urządzeniach do kontroli (nam się to zdarzyło w Budapeszcie) i wtedy przechodzimy z nimi przez zwykłą bramkę i są „badane” osobno przez specjalistę od materiałów wybuchowych.

Po przejściu kontroli warto jak najszybciej udać się do gate’u. Znów – jako rodziny z dziećmi mamy przywilej wcześniejszego wejścia na pokład. W tanich liniach, bywa rozmaicie. W Wizzair, gdy jesteśmy z dzieckiem, to „z automatu” zostajemy VIP-ami i mamy możliwość wyboru miejsca. W Ryanairze wszystko zależy od pracowników obsługi, bo Irlandczycy wiążą duże nadzieje ze sprzedażą usług, takich jak „pierwszeństwo wejścia na pokład”, więc rozdawanie przywilejów słabo mieści się w filozofii firmy.

W samolocie

Podczas startu niemowlak musi być przypięty specjalnymi szelkami, do pasa swojej mamy lub taty. Powinniśmy podać dziecku do picia butelkę z wodą lub sokiem, by wyrównać różnicę ciśnień. Idealnie (zdarza się taka sytuacja zbyt rzadko, ale się zdarza), gdyby brzmienie silnika wpłynęło kojąco na nasze dziecko i skłoniło do dłuższej drzemki. Ale lepiej przygotować się na kilka godzin hiperaktywności, usiąść z dzieckiem przy oknie i opowiedzieć o tym, co widzimy, jakie kraje mijamy, jakie żyją tam zwierzęta. Pobudzić wyobraźnię. Kilkulatki mogą liczyć na kolorowanki i małe zabawki, które powinna nam przynieść stewardessa. Warto zapytać, bo czasami dzieci mogą dostać zaproszenie do kabiny pilota (Wizzair ma nawet specjalny program dla najmłodszych – zbiera się pieczątki w lotniczym „paszporcie”).

Współpasażerowie oczywiście marzą o tym, by nasze dziecko całą drogę słodko spało, lub milcząc siedziało na swoim miejscu. To raczej nierealne, a podczas dłuższych przelotów nawet niebezpieczne. Maluch powinien się ruszać, więc jeśli tylko stewardessy nie jeżdżą wózkami z napojami, nie wydają posiłków, ani nie prowadzą sprzedaży towarów z samolotowego sklepiku, możemy wybrać się z dzieckiem na krótki spacer od kabiny pilotów do ogona.

Przewijanie niemowlaków w samolocie też nie powinno nam sprawić kłopotów, o ile jesteśmy w miarę sprawni fizycznie. W toaletach, nad sedesami, są zamontowane składane przewijaki. Korzystanie z nich wymaga pewnej ekwilibrystyki, bo przestrzeni na wszelkie operacje higieniczne jest mało, ale taka jest specyfika wszystkich samolotowych łazienek.

Gdy wszystko zawiedzie

Każdy to kiedyś przeżył. Zamknięta przestrzeń na 10 tys. metrów, dwie godziny do lądowania i drące się w niebogłosy dziecko tuż obok. Nie ma niestety uniwersalnej recepty jak reagować, gdy to nasza pociecha jest koszmarem dla współpasażerów. Ale można próbować takiej sytuacji zaradzić.

Dziecko płacze w samolocie najczęściej ze zmęczenia lub gdy je coś boli. Długi czas oczekiwania w hali odlotów, kontrole, kolejki… To rozdrażnia i męczy. Spróbujmy je wyciszyć przed lotem. Picie przy starcie pozwoli uniknąć bólu uszu, jednak jeśli podejrzewamy, że maluch może cierpieć – pomoże dawka paracetamolu w syropie. Nie zapomnijmy o ulubionym jedzeniu dziecka. Lot, to nie jest dobry moment na kulinarne eksperymenty. Sprawdzają się proste przekąski: bułka, obwarzanek, biszkopt. Łatwiej sprzątnąć okruszki, niż wtartą w fotel czekoladę.

A przede wszystkim poświęćmy dziecku czas i swoją uwagę. Pamiętajmy, że nasz spokój i dobre samopoczucie wpłynie też na nastrój malucha. Warto się postarać, bo gdy już dziecko polubi latanie, będziemy mogli wreszcie się rozluźnić i cieszyć urokami wspólnych podniebnych podróży.

Pracujesz w UK? Zmienia się stawka ubezpieczenia!

Z dniem 6 kwietnia w życie wchodzi zmiana tygodniowej stawki ubezpieczenia społecznego dla tych mieszkańców UK, którzy pracują jako self-employed. Stawka National Insurance Class 2 od dziś wynosi 2,80 funta tygodniowo, zamiast dotychczasowych 2,70 funta.

Ubezpieczenie społeczne National Insurance Class 2 opłaca się na dwa sposoby. W trybie półrocznym: kwietniu i październiku – osoba samozatrudniona otrzymuje wtedy rachunek do opłacenia na poczcie lub w banku. W trybie kilkutygodniowym: co cztery – pięć tygodni, jeśli samozatrudniony wykona zlecenie Direct Debit ze swojego konta (w tym celu należy wypełnić formularz CA5601).

Obowiązek opłacania ubezpieczenia National Insurance Class 2 nie dotyczy jedynie tych osób, które osiągają bardzo niskie dochody (przykładowo: 5,8 tys. funtów w roku podatkowym 2014/15, 5,9 tys. funtów w roku podatkowym 2015/16) i złoży wniosek o zwolnienie z tego obowiązku (formularz CF10).

Należy pamiętać, że wniosek o zwolnienie z płatności National Insurance Class 2 zawsze składa się na dany rok podatkowy.

Ubezpieczenie społeczne samozatrudnionych NI Class 4 jest niezależne od NI Class 2 i zróżnicowane w zależności od dochodów.

Studium przypadku dotyczące programu wczesnej edukacji i opieki DfE (brytyjskiego Departamentu Edukacji)

Małgorzata Szwed, 36-letnia Polka z Hampshire, jest zabieganą mamą trojga dzieci; 17-letniej Julii, 5-letniej Joanny i 2-letniego Leona. Prowadzi też serwis internetowy dla polskich emigrantek.

Małgorzata skorzystała z programu wczesnej edukacji i opieki dla dwulatków, dzięki któremu rodziny z dochodem niższym niż 16.190 £ rocznie, pochodzącym z pracy zarobkowej lub zasiłków, mogą starać się o 15 godzin wczesnej edukacji i opieki tygodniowo.

Polka ogromnie się ucieszyła, gdy nauczycielka Joanny poradziła jej wejść na stronę www.gov.uk/freechildcare i sprawdzić, czy jest uprawniona do skorzystania z oferty wczesnej edukacji i opieki dla swojego syna. Dowiedziała się, że proces aplikacyjny jest niezwykle łatwy: „Wybrałam przedszkole dla Leona, wypełniłam formularz i po kilku tygodniach otrzymałam list z informacją, że zostałam zakwalifikowana do udziału w programie”.

Dziś Leon ma dwa lata i 11 miesięcy i świetnie sobie radzi w kontaktach z rówieśnikami. Jest też bardziej pewny siebie, gdy spotyka nieznane mu osoby. „Oboje skorzystaliśmy z tego programu, Leon bardzo dobrze mówi po polsku i po angielsku. Chodzi do przedszkola 3 razy w tygodniu, więc mam 15 godzin tygodniowo dla siebie, które mogą wykorzystać na pracę lub wypoczynek” – komentuje.

Małgorzata poleca ten program każdej mamie, której nie tylko zależy na rozwoju swojego dziecka, ale też pragnie mieć trochę czasu dla siebie. Polka opublikowała nawet artykuł o zaletach wczesnej edukacji na swojej stronie internetowej.

Ile nas kosztuje dziecko w UK?

Koszty wychowania dziecka w UK wzrosły w ciągu ostatnich 10 lat o 63 proc. Na co tyle wydajemy?

To, że Victoria Beckham wydaje na swoje dzieci fortunę, już wiemy. Okazuje się jednak, że w dzisiejszej Wielkiej Brytanii również wydatki mniej zamożnych rodziców na dzieci są imponujące. Jakiś czas temu głośno było o Leannie Broderick, żyjącej z zasiłków, które niemal w całości przeznacza na swoje dwie córki. Co im kupuje? Na ostatnie święta kilkuletnie dziewczynki dostały po 20 prezentów o łącznej wartości 2.000 funtów.

Sto tysięcy do matury

I wbrew pozorom, to tylko nieco przesadzone wydatki na najmłodsze pokolenie, bo nawet mniej rozrzutni rodzice wydają krocie. Z najnowszych danych wynika, że na Wyspach wychowanie dziecka od urodzenia do ukończenia 21. roku życia wynosi 230 tys. funtów, czyli ponad 10 tysięcy funtów rocznie. Największe wydatki to edukacja (ponad 71 tys.), nianie i przedszkola (61 tys.), jedzenie (18.600), ubrania (10 tys.) i wakacje (15 tys.). Najdrożej jest oczywiście w Londynie (244 tys.), a najtaniej w Walii, gdzie przez 21 lat wydamy już „tylko” 210 tys. funtów.

– Rzeczywiście, na co dzień się tego tak nie czuję, ale z pensji mojej i męża faktycznie ok. 600 funtów miesięcznie idzie na samo dziecko. Ratuje nas głównie to, że na wakacje wysyłamy syna do krewnych w Polsce i że mieszka z nami teściowa, więc nie płaciliśmy nigdy za nianię. Ubrania też dostajemy po dzieciach krewnych z Polski – tłumaczy Mariusz, 29-letni tata 8-letniego Jerzego. Portal dla rodziców BabyCentre wyliczył ostatnio, że średni koszt przedszkola to 177 funtów tygodniowo, a w Londynie nawet dwa razy tyle. W przypadku niani na pełen etat, to już wydatki około 283-380 funtów tygodniowo.

– Jak ktoś nie ma babci czy siostry do pomocy, to musi płacić. Chyba że rzuci pracę, żeby siedzieć z dzieckiem – zgadza się Wiola z Leeds, mama 4-letniego Kubusia. – Zanim zaczęłam pobierać dodatek na dziecko i znalazłam mu przedszkole, zarabiałam 1.700 funtów, z czego 900 funtów płaciłam co miesiąc niani – opowiada.

Szkoła darmowa?

Z chwilą pójścia dziecka do szkoły koszty maleją tylko pozornie. Choć nauka jest teoretycznie darmowa, The Children’s Commission on Poverty wyliczył ostatnio, że koszt uniformów, wycieczek szkolnych, komunikacji, dostępu do komputera, zeszytów i pomocy naukowych rocznie wynosi nawet 800 funtów od dziecka. Ponad połowa z 2 tysięcy biorących w badaniu rodziców przyznała, że na rzecz wydatków na szkołę musieli oszczędzać na jedzeniu, ubraniach czy ogrzewaniu. Wśród osób, które określają się jako ubogie, odsetek ten wzrasta do 95 proc. Organizacja apeluje, by spadły choćby koszty szkolnych mundurków – ich zdaniem drogie modele, których ceny dochodzą w niektórych szkołach do 500 funtów, należałoby zastąpić tymi podstawowymi, za 30 funtów.

Wydajemy coraz więcej

Wydatki na dzieci rosną w zabójczym tempie. Jak wynika z danych, jeszcze 10 lat temu były o… 63 proc. niższe. – Wcale mnie to nie dziwi – zgadza się Marta z Cork, mama 16-letniej Oli i 2-letniej Oliwii. – Przy pierwszej córce pewnych rzeczy w ogóle nie kupowałam, bo nie było takiej potrzeby. Teraz się okazuje, że rodzic, który ich nie kupuje, jest właściwie „wyrodny” – dziwi się. I wymienia, jakie wydatki doszły do jej domowego budżetu w ciągu ostatnich lat.

– Płatne zajęcia dodatkowe – 10 lat temu znajomi by mnie wyśmiali za sam pomysł uczenia 2-latki hiszpańskiego, dziś koleżanki się dziwią, że Oliwka jeszcze nie chodzi na jogę i zajęcia językowe – opowiada. Jogurty z wapniem, witaminy,  eko orzechy piorące i kosmetyki. Prawie nie działają i kosztują fortunę, ale powiedz komuś, że smarujesz dziecko zwykłym kremem tłustym, to powie że oszalałaś! – śmieje się Marta. – Eko warzywa, śpioszki z eko bawełny, chusty do noszenia, maty edukacyjne, roboty kuchenne, elektroniczne nianie… Mogę tak wymieniać jeszcze długo – wzdycha.

W Polsce drożeją zabawki…

Polska pod tym względem powoli „dogania” Wielką Brytanię. Centrum Adama Smitha wylicza, że koszt wychowania nad Wisłą jednego dziecka do 20. roku życia wynosi dziś od 176 do 190 tys. złotych, a dwójki – od 317 do 350 tys. złotych. – Samo darmowe przedszkole kosztuje w Warszawie 400 zł miesięcznie, prywatne – od 1000 zł. Rząd obwinia młodych ludzi o to, że są egoistami i „nie chcą” rodzić dzieci. A ja nie do końca im się dziwię – wzdycha mama 3-letniej Kornelii, warszawianka mieszkająca dziś w Londynie.

Drożeją zabawki, ubrania i książki, jak podkreślają rodzice, w zastraszającym tempie. – 10 lat temu markowa lalka kosztowała 25 zł, dziś ponad 50 zł. Kiedyś mała książeczka kosztowała maksymalnie 15 zł, dziś… minimalnie – mówi Marta. Dodaje, że to głównie z uwagi na dzieci przeniosła się do Wielkiej Brytanii. – Ceny nie są niższe, ale zarobki są wyższe, a państwo bardziej dba o finanse rodziców. To olbrzymia ulga. Nie chodzi tylko o kupowanie coraz to nowszych zabawek, ale po prostu o normalne życie bez zamartwiania się czy kupić jedzenie, czy ubrania dla dzieci – ocenia.

Główne na dziecko do ukończenia przezeń 21 lat:

  • edukacja – £71.000
  • nianie i przedszkola – £61.000
  • żywność – £18.600
  • odzież – £10.000
  • wakacje – £15.000

Sonia Grodek

Opiekunowie w Southampton

Większość opiekunów samotnie zmaga się z różnymi problemami i nie wie o pomocy, jaka jest im dostępna. Opiekowanie się bliskim nie pozostawia nam często wyboru, a wiele problemów pozostaje niewyjaśnionych. Jesteśmy tu aby pomóc, dać opiekunom wybór, kontrolę i samodzielność.

 Kim jesteśmy?

Opiekunowie w Southampton (Carers in Southampton) to bezpłatny serwis dla każdego, kto opiekuje się członkiem rodziny, znajomym, lub sąsiadem, który potrzebuje dodatkowego wsparcia.

Nasze cele…

  1. Wsparcie dla opiekunów w mieście poprzez sieć istniejących serwisów i agencji
  2. Oferujemy darmową pomoc. Opiekunów traktujemy z szacunkiem
  3. Oferujemy poufne porady, wytyczne i zalecenia
  4. Identyfikujemy potrzeby opiekunów mieszkających w Southampton
  5. Odnajdywanie ‘ukrytych’ opiekunów, którzy obecnie nie korzystają z usług dla siebie lub osoby, którą się opiekują
  6. Pomoc dla opiekunów – jak dbać o własne zdrowie i samopoczucie, jak się motywować i być w stanie żyć własnym życiem, pełniąc rolę opiekuna

 

Nasz Serwis…

Opiekunowie w Southampton oferuje interaktywną stronę internetową, na której znajdują się przydatne informacje, w języku polskim oraz przyjazne dla użytkowników centrum do spotkań. Nasz doświadczony zespół będzie dostępny i dostosowany do każdej indywidualnej osoby jako pomoc jednorazowa oraz jako stałe wsparcie.

Chodzi Przede Wszystkim O…

  1. Pomoc dla opiekunów w kontakcie z serwisami wsparcia i usługami, których potrzebują
  2. Danie szansy na spotkanie się z innymi opiekunami, informowanie o istotnych wydarzeniach lokalnych
  3. Uświadamianie opiekunów, jakie są ich prawa oraz informacje o przysługujących świadczeniach
  4. Danie opiekunom szansy na wyrażenie siebie
  5. Oferowanie wsparcia, gdy jesteś zaniepokojony zmianami w życiu osoby, którą się opiekujesz
  6. Pomoc dla opiekunów – sporządzanie ‘planu awaryjnego’
  7. Oferowanie wsparcia za pośrednictwem dedykowanej infolinii

Jesteś opiekunem?

  • – Czy opiekujesz się członkiem rodziny? Znajomym? Sąsiadem?
  • – Czy regularnie pomagasz w praktycznych zadaniach domowych, z higieną osobistą lub jesteś wsparciem emocjonalnym dla tej osoby?
  • – Czy pomagasz w załatwianiu formalności, organizowaniu lub uczestniczeniu w spotkaniach?
  • – Czy wspierasz ich bez wynagrodzenia? Jeżeli czujesz, że to Ty, lub ktoś kogo znasz, Opiekunowie w Southampton są tutaj, aby Ci pomóc.

Skontaktuj się z nami telefonicznie. Zapraszamy także do odwiedzenia nas w centrum zasobów dla opiekunów.

  • Meon House
  • 189 Portswood Road , Southampton, SO17 2NF Tel. 023 8058 2387 enquiries@carersinsouthampton.co.uk www.carersinsouthampton.co.uk
  • Charity No. 1103691 Company No. 4990720 Wrzesień 2014
  • tel. 023 8058 2387

Fakty

  1. Statystycznie w Wielkiej Brytanii znajduje się 7 mln opiekunów
  2. Każdego roku ponad 2.1 mln osób staje się opiekunami 48% opiekunów zapewnia wsparcie przez ponad 20 godzin tygodniowo
  3. 15% opiekunów w Anglii pomaga w swoim domu i wiele opiekunów oferuje wsparcie z daleka 3 mln opiekunów skraca swój czas pracy, a 30% ma dochód pomniejszony o £20.000 lub więcej w ciągu roku 30% opiekunów nie jest świadomych wszystkich świadczeń, o jakie mogą się ubiegać