Spadek po krewnym z Wielkiej Brytanii?

Dla najbliższych śmierć bliskiej osoby to często szok i niewiarygodne cierpienie. Ale to również konsekwencje natury prawnej. Choć wydawałoby się, że przyjęcie spadku to prosta sprawa, to w wielu przypadkach dziedziczenie staje się bardziej skomplikowane.

Pierwszym problemem krewnych osoby zmarłej jest odnalezienie testamentu. Okazuje się bowiem, że dla bezpieczeństwa wiele osób przechowuje swoją ostatnią wolę w innym miejscu niż dom. Na Wyspach popularne jest przekazywanie testamentu księgowemu czy prawnikowi, ale można też oddać go na przechowanie do banku, dlatego to w tych trzech miejscach warto szukać w pierwszej kolejności. Mogą to być również wydziały Principal Registry of the Family Division, District Registry lub Probate Sub-Registry w sądzie (w Irlandii Północnej będzie to Probate Office w lokalnym lub najwyższym sądzie). Można tam aplikować, a sąd ma obowiązek udzielić nam informacji na temat testamentu, który wpłynął w ciągu ostatniego roku. Istnieją też organizacje, takie jak Certainty, która ma w bazie pięć milionów testamentów. Po śmierci krewnego firma na nasze życzenie sprawdzi nie tylko swoją bazę, ale też kancelarie prawne czy skrytki, gdzie zmarły mógł przechowywać swoje dokumenty.

Testament widmo

Tych sposobów nie znał 40-letni Błażej z Pułtuska, który w 2009 roku dowiedział się od dalszych krewnych o bezpotomnej śmierci przyrodniego brata, który miał pozostawić mu spadek. – Poszukiwania na własną rękę nic nie dały – mówi. – W końcu skontaktowałem się z konsulatem. To tam mi pomogli ustalić, gdzie konkretnie brat mieszkał i jakie jest prawo dotyczące testamentu i dziedziczenia. Dostałem też namiary na adwokatów. Dzięki jednemu z nich w końcu udało się doprowadzić sprawę do końca – tłumaczy. Błażeja zaskoczyła wówczas informacja, że jeśli spadek jest większy niż 5 tys. funtów, to musi wystąpić do sądu o prawo reprezentowania spadku, by móc go rozdzielić pomiędzy siebie i ewentualnych dalszych krewnych (Grant of Representation). Ów dokument przydaje się później w banku czy spółdzielni mieszkaniowej.

Obywatelstwo nieistotne

A co, gdy testamentu nie ma? Wtedy małżonkowie czy partnerzy osoby zmarłej mogą odziedziczyć po niej majątek, o ile nie rozstali się z nią przed śmiercią. Spadku nie mogą odziedziczyć osoby, które były w nieformalnych związkach. W przypadku, jeśli zmarły pozostawił dzieci czy wnuki, to partner odziedziczy większość majątku. Potomkowie dostaną coś wtedy, gdy majątek był większy niż 250 tys. funtów. Należy im się do podziału połowa z pozostałej sumy. Dzieci mogą odziedziczyć wszystko, jeśli zmarły nie pozostawił partnera, a wnuki – jeśli zmarły nie miał już żyjących dzieci. Młodzi krewni na otrzymanie majątku muszą jednak poczekać do 18. roku życia. W przypadku, gdy nie ma żadnych bliskich krewnych, dziedziczyć bez testamentu mogą nawet siostrzeńcy czy kuzyni, jednak do takiego postępowania spadkowego potrzebny już będzie dobry prawnik. Jeśli spadek nie dotyczy nieruchomości, przy dziedziczeniu liczy się to, gdzie nastąpiła śmierć danej osoby. Dla spadku nie ma też znaczenia, jakie obywatelstwo miał zmarły.

Automatyczny spadek

Dziedziczyć „z automatu” nie mogą natomiast krewni osoby zmarłej od strony żony czy męża, jej znajomi czy opiekunowie. Osoby, które mieszkały ze zmarłym przez co najmniej dwa lata przed jego śmiercią i znalazły się w trudnej sytuacji materialnej, mogą złożyć do sądu wniosek o pomoc finansową. Chodzi tu np. o nieformalnych partnerów utrzymywanych wcześniej przez zmarłego czy kogoś, kto był przez niego traktowany jak syn czy córka. Jeśli po takiej osobie nie pozostali żadni krewni, to majątek przejmuje państwo, ale nawet w takim przypadku ktoś, kto uważa, że część majątku mu się należy, może złożyć wniosek do sądu o przydzielenie mu prawa do udziału w spadku. Czasem zdarza się też, że testament jest nieważny. I wbrew pozorom, aby nadać mu ważność, nie potrzeba drogich wizyt u notariusza. Wystarczy, że zostanie on sporządzony w obecności dwóch świadków, którzy podpiszą się na testamencie. Osoba, która go sporządza, musi też być w tym czasie w pełni władz umysłowych i nikt nie może jej do napisania testamentu zmuszać.

W Polsce jest trudniej

W Polsce ważność ma zarówno testament sporządzony u notariusza, jak i własnoręczny (niepotrzebni są świadkowie). Osoba, która nie jest już w stanie sama napisać testamentu, może przy dwóch świadkach wezwać urzędnika z urzędu gminy lub stanu cywilnego i wskazać mu, co ma zapisać w testamencie. Jak widać, o wiele prostsza jest procedura w przypadku testamentu na Wyspach. Również dlatego, że w Polsce testament można podważyć np. wtedy, gdy zawiera wolę dwóch osób (np. małżonków) lub zabraknie drobnego szczegółu. Dlatego lepiej sporządzać testament pod okiem notariusza. Przekonała się o tym Dorota G. z Warszawy, która kilka lat temu została spadkobierczynią swojej przyjaciółki Ewy B. O sprawie pisała wówczas „Rzeczpospolita”. Choć zmarła zostawiła szczegółowe dyspozycje, zgodnie z którymi Dorota G. miała sprzedać mieszkanie, za uzyskane pieniądze postawić zmarłej nagrobki, a pozostałą część pieniędzy zachować dla siebie, władze Warszawy zaprotestowały. Okazało się, że zabrakło w testamencie zwrotu „spadkobierca”. Bez tego szczegółu, choć sąd przyznał, że dokument jest zrozumiały i logiczny, testament nie miał żadnej mocy prawnej, a mieszkanie zostało przekazane miastu.

Notariusz za drogi

Jednak w Polsce, z uwagi na wysokie  koszty, wciąż nie wszystkie testamenty trafiają do notariusza. Zdarza się, że testament został pieczołowicie spisany i zabezpieczony, jednak na starość krewny nie pamięta, gdzie go schował, przez co po śmierci majątek przepada. Nieliczne osoby, które trzymają dokument w kancelarii, coraz częściej ułatwiają spadkobiercom poznanie swojej woli, umieszczając ją w Notarialnym Rejestrze Testamentów. Wyciąg z takiego rejestru kosztuje ok. 100 złotych, a sam wpis jest bezpłatny. Rodzinie, która została pominięta w woli, należy się zachowek, czyli 2/3 tego, co powinny dostać dzieci i połowa tego, co należałoby się zgodnie z prawem żonie. Jeśli spadkobiercy się nie znajdą, majątek przejmuje gmina.

Kto zajmie się spadkiem?

Najtrudniej jest wtedy, gdy spadek dotyczy kilku krajów jednocześnie. – Dostałam w spadku po cioci i wuju mieszkanie w Liverpoolu i małą działkę w Polsce – opowiada 32-letnia Monika z Łomży, która do Liverpoolu przyjechała kilka lat temu do pracy. Wuj już dawno nie miał polskiego obywatelstwa, ale ciocia – tak. Oboje już kilkadziesiąt lat byli na Wyspach, więc Monika najpierw korzystała z gościnności wujostwa, ale w końcu stanęła na nogi i znalazła pracę – najpierw kelnerki, a dziś kucharza. Od tamtego czasu Monika stała się im na tyle bliska, że zapisali jej sporą część majątku. Okazało się jednak, że polską działkę z testamentu ciotki Monika dziedziczyła za pośrednictwem polskiego sądu, a brytyjskie mieszkanie wuja – poprzez sąd w Liverpoolu. A bywają jeszcze bardziej złożone przypadki, bo gdy np. większa część majątku znajduje się w Polsce, to całe postępowanie majątkowe ma miejsce w Polsce. Gdy z kolei umrze imigrant, pozostawiając w testamencie zdeponowanym u polskiego adwokata liczny majątek na Wyspach i kilka drobiazgów w ojczyźnie, to polski sąd jedynie zabezpieczy spadek i ogłosi testament, ale resztę zadań przekaże brytyjskiemu.

Niechciany prezent

Bywa, że spadek nie jest błogosławieństwem, a ciężarem, o czym trzy lata temu przekonała się 29-letnia Patrycja z Kutna, która po śmierci babci wprowadziła się do odziedziczonego mieszkania. – Babcia miała długi, o czym nie miałam pojęcia. Spłaciłam dłużników, ale w toku była też sprawa komornicza – opowiada. Uporanie się z długami kosztowało ją dużo nerwów i sporo środków, a mieszkanie w końcu musiała sprzedać. Od tego czasu sporo się zmieniło. W Polsce dwa lata temu uaktualniono przepisy: teraz za długi odpowiadamy tylko do wysokości przejętego majątku, więc z własnej kieszeni nie będziemy musieli wyłożyć ani złotówki.

W innej sytuacji znalazł się 45-letni Szymon, który wraz z rodzeństwem odziedziczył po rodzicach prawo do ubiegania się o zwrot kamienicy w centrum Warszawy, która sto lat temu należała do ich dalszej rodziny. – Rodzice zajmowali się tym już od kilkunastu lat. Ich odejście spowodowało zatrzymanie sprawy, bo teraz zamiast ojca, o kamienicę mogę się ubiegać ja, rodzeństwo i ich dzieci. Podział majątku na jeszcze mniejsze udziały zajmie pewnie kolejne kilkanaście lat – zdradza Szymon, który już kilkukrotnie musiał wyłożyć pieniądze z własnej kieszeni na prawników. – Najchętniej bym się z tego wszystkiego wycofał, bo mnie na to nie stać. Ale wtedy zrobiłbym kłopot reszcie osób, które się ubiegają o kamienicę. Mógłbym sprzedać udziały, ale nikogo z krewnych na to nie stać – wzdycha. Osoby, które nie chcą mieć takich dylematów, mogą po prostu nie przyjąć spadku. W ten sposób da się uniknąć długów i wszystkich problemów, jakie mogą dotyczyć np. dziedziczonej nieruchomości zasiedlonej przez lokatorów czy obłożonej długami.

Wśród formularzy

Do ewentualnych długów dochodzi jeszcze podatek, który niektórzy muszą zapłacić. Kiedyś prawo spadkowe w Polsce było rygorystyczne i wymagało płacenia nawet kilkudziesięciu procent podatku lub stosowania uników. 29-letnia Daria, dziennikarka z Warszawy, odziedziczyła domek i ziemię w Pruszkowie po tacie, gdy była jeszcze nastolatką. Później mieszkała tam babcia i dopiero po jej śmierci dwa lata temu mogła odebrać spadek. Obowiązywały ją jednak jeszcze stare przepisy. – Wyjściowo podatek wynosił kilkadziesiąt procent. Żeby płacić mniej, musiałam szybko kupić inną nieruchomość, choć dużo podróżuję, więc mieszkanie w Warszawie w ogóle nie było mi potrzebne. W ciągu dwóch lat kupiłam, wyremontowałam i sprzedałam mieszkanie, a każdy etap niósł dodatkowe koszty. Z perspektywy tych dwóch lat nie wiem, czy jeszcze raz bym się w to pchała – przyznaje. Dziś jest już nieco łatwiej, choć wciąż nie każdy wie, że podatku da się uniknąć. W ogóle nie trzeba go uiszczać, gdy dziedziczy się do kwoty ok. 5-10 tys. złotych, zależnie od stopnia pokrewieństwa. Najbliższa rodzina może też uniknąć opodatkowania, jeśli w mniej niż pół roku po śmierci krewnego, złoży w urzędzie skarbowym druk SD-Z2. Do najbliższych nie zaliczają się partnerzy nieformalni, teściowie, synowa czy zięć. Warto też pamiętać, że każda z osób, której przysługuje spadek, musi złożyć osobny formularz.

Na Wyspach jest inaczej

Stawka podatku wynosi tu od 3 do 20 proc. Im mniejszy spadek i bliższa rodzina, tym mniej trzeba zapłacić. Jak widać, procedury są na tyle skomplikowane, a terminy i ograniczenia wartości tak rygorystyczne, że w sytuacji dziedziczenia warto udać się do prawnika zajmującego się takimi sprawami. Na Wyspach prawo dla osób dziedziczących jest o wiele łagodniejsze niż w Polsce. Bez konieczności płacenia fiskusowi dziedziczy mąż czy partnerka. Podatek w wysokości 40 proc. trzeba zapłacić, ale dopiero od posiadłości czy majątku o wartości wyższej niż 325 tys. funtów. Płaci zwykle osoba zarządzająca spadkiem w ciągu pół roku od śmierci (potem zaczynają być naliczane odsetki). Jest możliwe, by koszty podatku pokryło ubezpieczenie zmarłego lub by zostawił on wcześniej środki na ten cel.

Polak płaci dwa razy

Dziedziczenie przez Polaka majątku po brytyjskich teściach lub po przyjacielu, który miał brytyjskie obywatelstwo ale pozostawił po sobie dom w Polsce, może przyprawiać o ból głowy. Wiąże się bowiem często z koniecznością płacenia podatków zarówno w Polsce, jak i na Wyspach. Już w 2012 roku Komisja Europejska nakazała, by kraje uregulowały między sobą tą kwestię, ale w Polsce i niektórych innych państwach wciąż brak jednoznacznych przepisów. Wielka Brytania z kilkoma krajami, m.in. z Francją czy USA, podpisała umowy regulujące sprawę podwójnego opodatkowania w przypadku spadków. Miejmy nadzieję, że wkrótce doczekamy się uregulowania tych przepisów również z Polską.

Sonia Grodek

Już od kwietnia surowsze kary za przekroczenie prędkości w Wielkiej Brytanii

Już wkrótce kary za przekroczenie prędkości na Wyspach będą znacznie wyższe. Mandat za szybką jazdę będzie adekwatny do zarobków kierowcy, który złamał prawo.

Od 24 kwietnia 2017 roku w Wielkiej Brytanii wejdą w życie nowe przepisy, według których kierowca może zostać obciążony mandatem wynoszącym nawet 175 proc. jego tygodniowych dochodów. Obecnie kara za przekroczenie prędkości w UK wynosi od 100 funtow i trzech punktów karnych do nawet 2,5 tys. funtów za złamanie przepisów na autostradzie.

Według nowych przepisów, które wejdą w życie już w przyszłym miesiącu, kierowca, który zostanie złapany na jeździe 101 mph, gdzie dozwolona prędkość to 70 mph, może zostać ukarany mandatem w wysokości od 125 do 175 proc. jego tygodniowych dochodów.

Jeśli kierowca będzie jechał z prędkością od 31 do 40 mph na drodze, gdzie dozwolona prędkość to 30 mph, dostanie trzy punkty karne oraz mandat w wysokości od 25 do 75 proc. tygodniowych zarobków.

Badania pokazują, że w ciągu ostatnich pięciu lat liczba przestępstw na drogach wzrosła o 44 proc. Nowe przepisy zostały tak opracowane, aby skutecznie przestraszyć kierowców lubiących szybką jazdę.

Podsumowanie

Dlaczego przepisy ulegają zmianie?

Wysokie mandaty za przekroczenie prędkości mają zmniejszyć liczbę kierowców, którzy łamią prawo i jeżdżą za szybko.

Czy zaostrzenie przepisów mnie dotyczy?

Tak, jeśli twoje zarobki są wysokie i zdarza ci się dostać mandat za szybką jazdę. Twój kolejny mandat może być bardzo wysoki.

Ile wyniesie mój mandat, jeśli zostanę przyłapany na przekroczeniu prędkości?

Nowy system przyznawania kar został podzielony na trzy kategorie.

Kategoria A. przekroczenie prędkości od 1 do 10 mph ponad dozwoloną prędkość  = od 50 proc. tygodniowych dochodów.

Kategoria B. przekroczenie prędkości od 11 do 21 mph ponad dozwoloną prędkość = od 100 proc. tygodniowych zarobków.

Kategoria C. przekroczenie prędkości od 21 mph w górę  = od 150 do 175 proc. tygodniowych zarobków.

UK: Zmiany w systemie szkół wyższych

Niemal co trzeci brytyjski student pochodzi z zagranicy. W tym roku wszystkich uczniów szkół wyższych czekają duże zmiany. Największa z nich to wprowadzenie dwuletnich studiów.

Podczas niedawnego rządowego panelu dotyczącego edukacji przedstawiciele uniwersytetów narzekali, że kilku czołowych naukowców już wycofało się z planowanych na Wyspach badań z powodu Brexitu. W przypadku eksperymentów naukowych, które mogą trwać latami, potrzebne jest stabilne środowisko, które gwarantuje, że badania nie zostaną zawieszone – tłumaczono. Polskich studentów, których na brytyjskich uniwersytetach są tysiące, najbardziej interesuje jednak to, jakie będą ich prawa po przeprowadzeniu Brexitu. 19-letnia Kamila, którą w tym roku czeka matura międzynarodowa w warszawskim liceum, wstępnie rozważała anglistykę lub literaturę angielską na którymś z brytyjskich uniwersytetów. – Złożę papiery, a martwić się będę, jeśli się dostanę. Myślę, że będzie dobrze – przekonuje. Niektórych kandydatów na studia optymizm jednak opuścił. We wrześniu zeszłego roku podań z zagranicy było o 7 proc. mniej (dane UCAS) niż zwykle, a z niektórych krajów (np. z Irlandii) o 20 proc. mniej. Wszystko wskazuje na to, że potencjalni aplikanci obawiali się, że zainwestują w drogie studia, a po roku czy dwóch latach okaże się, że nie mogą ich skończyć. – Ja chyba zdążę skończyć studia, zanim cała ta sytuacja się rozwiąże. I tak cieszę się, że się na nie zdecydowałem. Brytyjski dyplom, póki co, jeszcze długo będzie ceniony w całej Europie i na świecie – uważa 24-letni Marcin, od dwóch lat studiujący grafikę komputerową w Kent.

Drogo i drożej

Poza przewidywanymi zawirowaniami politycznymi, studenci obawiają się jeszcze jednego. Pod koniec tego roku studia mogą nieco podrożeć, mimo że dla wielu uczniów i ich rodziców ceny i tak są już bardzo wysokie. Obecnie limit wynosi 9 tys. funtów rocznie – po zmianach będzie to mogło być nawet 13 tysięcy funtów. Podwyżka ma być uzależniona od inflacji, ale też jakości nauczania, perspektyw dla uczniów po studiach czy ilości przerabianego materiału. – A może by tak po prostu obniżyć czesne na gorszych uniwersytetach, zamiast podwyższać na lepszych – pytają na forach studenckich zdenerwowani uczniowie. Mimo to zmiana jest już pewna i zaplanowana na najbliższe cztery lata – póki co tylko w Anglii.

Najdroższe studia będą faktycznie różnić się od tych gorzej wycenianych, mają być bardziej innowacyjne i mają lepiej przygotowywać do pracy. Jedną ze zmian ma być otwarcie drzwi dla uniwersytetów prowadzonych przez firmy. Dzięki temu korporacje jak Google czy Facebook, które potrzebują setek inżynierów i specjalistów rocznie, będą mogły uczyć ich praktycznych umiejętności i „przejmować” od razu po studiach, zanim zrobi to konkurencja. Większa innowacyjność to też wprowadzenie szerszej oferty studiów on-line, a być może również szerszy wybór polskich uniwersytetów na Wyspach, których oferta dziś jest skromna. Dzięki unowocześnieniu całego systemu oświaty wyższej, wszystkie nowe szkoły będą sprawdzane pod kątem jakości i to na tej podstawie będzie im przyznawana licencja na kolejny rok. Ma to sprawić, że łatwiej będzie można rozróżnić anonimowe szkoły dające bezwartościowy dyplom od tych, za które ręczy państwo.

Ukłon w stronę uczniów

Najważniejszą zmianą ma być wprowadzenie studiów dwuletnich.

– Chcemy wprowadzić nowe, elastyczne sposoby nauczania. Studenci apelują o bardziej elastyczne grafiki, zajęcia, które da się pogodzić z pracą i życiem czy krótsze kursy, które pozwalają szybko znaleźć zatrudnienie. Rozumiem, że dla większości studia wciąż oznaczają trzy lub cztery lata, ale musimy pozostałym dać alternatywę – wyjaśnił Jo Johnson, minister szkolnictwa wyższego. Jednym z pierwszych, który zdecydował się na wprowadzenie takiego modelu jest Staffordshire University. Na jego stronie internetowej można przeczytać: – Przyspieszone, dwuletnie studia, to pełne doświadczenie uniwersyteckiego życia (…). Jednak w przeciwieństwie do trzyletnich studiów, tu musisz poświęcić tylko dwa lata. Dzięki temu możesz zaoszczędzić do 10 tys. funtów w kosztach utrzymania i czesnego – czytamy. Nauki ma nie być mniej, a jedynie ma być ona bardziej skondensowana. Niektórzy uważają, że to pierwszy krok do zabicia renomy brytyjskich uniwersytetów, a studia z zasady mają być czymś wyjątkowym i dlatego trzeba na nie poświęcić odpowiednio dużo czasu i wysiłku. Wielu uczniów przyjmuje jednak taką możliwość z ulgą i przyznaje, że to wymóg naszych czasów.

Student pracuje

– Kiedyś istniało „życie studenckie”, a te trzy czy pięć lat studiów było trochę przedłużeniem liceum – wspomina 52-letni Kazimierz, absolwent wydziału socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, dziś wykładowca w dwóch szkołach prywatnych w Warszawie i Łodzi. – Dziś jak patrzę na moich studentów, to widzę, że od pierwszego-drugiego roku większość musi pracować. I oczywiście utrzymywać mieszkanie, bo przecież nikt im już nie zagwarantuje miejsca w akademiku. Potem dochodzą staże i praktyki, bo pracodawcy oczekują od nich doświadczenia od razu po studiach. Można narzekać na dwuletnie uniwersytety, ale prawda jest taka, że wielu woli pewnie solidnie przysiąść i mieć szybciej z głowy, niż pięć lat chodzić na uniwersytet i marnować czas – zwraca uwagę. Choć Kazimierz opisuje rzeczywistość na polskich uniwersytetach, na brytyjskich pod tym względem jest podobnie. Obecnie na wielu wydziałach uczniowie mogą cieszyć się nawet czteromiesięcznymi wakacjami, a do tego długimi przerwami świątecznymi. Dla wielu przyjezdnych to tylko dodatkowy kłopot i wydatki, bo muszą wtedy wracać do swojego kraju. Inni są wtedy zmuszeni szukać pracy sezonowej, co opóźnia ich wejście na rynek pracy i rozpoczęcie kariery w branży, która ich interesuje.

Łatwiej się dostać

Rząd stara się też zwiększyć dostęp do szkół wyższych dla uczniów o mniejszych szansach na edukację. Dziś na najważniejszych uniwersytetach bogaci uczniowie wciąż są przyjmowani sześć razy częściej niż ich ubożsi koledzy; nadal widać też przewagę mężczyzn na wielu prestiżowych kierunkach. Aby zmienić tą sytuację ma powstać specjalna instytucja monitorująca, złożona z siedmiu placówek badawczych zebranych pod wspólną nazwą UK Research and Innovation body. Uczelnie będą zobowiązane przekazywać jej szczegółowe informacje o rasie, płci i socjoekonomicznym pochodzeniu uczniów, a także o ich postępach w nauce. Dzięki temu zostaną zidentyfikowane uczelnie, na których występuje taki problem. By wciąż otrzymywać rządowe dotacje, będą musiały postarać się zwiększyć szanse pozostałych uczniów na dostanie się do szkoły. – To nie brzmi najlepiej. Teraz nikt nie robi mi przykrości dlatego, że na przykład jestem Polakiem. Nie jestem pewien, czy chcę, żeby na korytarzu wisiała kartka z informacjami o tym, ile zarabiają rodzice, jaka jest moja rasa i od jak dawna jestem na Wyspach. Dla mnie to brzmi dziwnie. Chyba że to będą dane na wewnętrzny użytek uniwersytetu, ale w takim razie po co w ogóle są potrzebne – zastanawia się Marcin, student grafiki komputerowej z Kent. W teorii jednak program ma zapobiec faworyzowaniu dzieci z bogatych domów i zapewnić więcej miejsc na dobrych uniwersytetach dla imigrantów czy biedniejszej młodzieży.

Sonia Grodek

Od kwietnia zmienia się podatek od środków transportu. Oto co należy wiedzieć

W ogłoszonym w 2015 roku przez Georga Osborna planie budżetowym, zapowiedziano między innymi drastyczne podwyżki w opłatach za samochody. Zmiany wejdą w życie 1 kwietnia bieżącego roku. Oto najważniejsze informacje o zmianach, o których powinien wiedzieć każdy kierowca.

Kogo dotyczą zmiany?

Kierowcy samochodów zarejestrowanych przed 1 kwietnia 2017 roku nie odczują zmiany. Jeśli więc nie planujesz zakupu nowego auta w najbliższym czasie, te zmiany ciebie nie dotyczą.

Dlaczego dochodzi do zmian?

Zmiany w podatku samochodowym ogłosił George Osborne w 2015 roku. Osborne tłumaczył, że nie chce, aby użytkownicy ekologicznych aut o niskiej emisji CO2 byli zwolnieni z opłat. Byłoby to niesprawiedliwe w stosunku do biedniejszych mieszkańców UK, których nie stać na zakup takiego auta i w konsekwencji wybierają auta o wyższym spalaniu, a co za tym idzie wyższym podatku.

Jak zmienią się obecne stawki podatkowe? Czy zmiany dotyczą wszystkich nowych pojazdów?

Właściciele samochodów zarejestrowanych po 1 kwietnia 2017 roku, będą zobowiązani do wniesienia jednorazowej opłaty podatkowej za pierwszy rok, w wysokości określanej przez poprawioną wersję obecnego systemu podatku od emisji dwutlenku węgla.

Począwszy od drugiego roku, opłata emisyjna CO2 nie będzie już naliczana i obowiązywała będzie coroczna opłata w wysokości 140 funtów.

Tylko samochody o zerowej emisji CO2 unikną kosztów podatkowych. Obecnie, właściciele ekologicznych pojazdów emitujących CO2 na poziomie 100 g/km lub mniej nie muszą płacić podatku od środków transportu. Od kwietnia za samochód z emisją CO2 między 91-100 g/km zapłacimy podatek uzależniony od wieku pojazdu.

Samochody warte ponad 40 tys. funtów będą również obłożone podatkiem w wysokości 140 funtów, od drugiego roku po rejestracji pojazdu. Dodatkowo właściciel takiego auta będzie musiał uiścić coroczną opłatę w wysokości 310 funtów w ciągu pierwszych pięciu lat.

Niezbędne dokumenty, czyli jak udowodnić tożsamość

Prawo jazdy na granicy, dowód osobisty w sklepie – polskie dokumenty nie zawsze wystarczają, by potwierdzić tożsamość.

Pewnego styczniowego wieczora 19-letni Andrzej Wasilewski udał się ze swoją dziewczyną do lokalnego Tesco w irlandzkim Balbriggan, by kupić kilka butelek piwa. Okazał sprzedawcy swój polski paszport, by udowodnić, że jest pełnoletni. – Sprzedawca powiedział, że nie może uznać tego dokumentu i zadzwonił po swojego przełożonego. Ten przyszedł i potwierdził, że sklep nie akceptuje zagranicznych paszportów. Mocno się wkurzyłam i złożyłam skargę na Tesco – opisywała na swoim profilu społecznościowym dziewczyna Polaka, której udało się kupić piwo dzięki okazaniu irlandzkiego dokumentu. Wcześniej Andrzej próbował jeszcze wylegitymować się dowodem osobistym i irlandzką legitymacją studencką, ale bezskutecznie.

Upokorzenie przy kasie

Dla wielu Polaków odmowa sprzedaży czy załatwienia podstawowych spraw po przedstawieniu polskich dokumentów to codzienność. Irlandka zwróciła jednak uwagę, że jeśli sklep nie uznaje zagranicznych dowodów tożsamości, to praktycznie uniemożliwia młodym obcokrajowcom zrobienie zakupów. Rzecznik Tesco przyznał, że pracownik sklepu popełnił błąd i sytuacja z irlandzkiego miasteczka skończyła się przeprosinami pod adresem pechowego Polaka. Jednak to nie jedyny sklep, w którym po okazaniu polskich dokumentów można mieć kłopoty.
– To zależy od sklepu i od sprzedawcy. Szczególnie, jak się trafi Polak czy Polka, to wiadomo, że uznają dowód osobisty. Czasem jeden brytyjski sprzedawca bez problemu sprzedaje wino na dowód, a inny odmawia. To jest stresujące, czuję się jakbym robiła coś nielegalnego. Czasem proszę o zakupy znajomych, żeby oszczędzić sobie przykrości – tłumaczy 20-letnia Martyna, studentka psychologii z Kent.

Dowód unijny, ale…

Naszych rodaków taka sytuacja często dziwi – w końcu na polskim dowodzie widnieją informacje również po angielsku, poza tym zdobi go unijna flaga. Jednak niedoświadczony sprzedawca może nie wiedzieć, że to oficjalne, krajowe ID. W końcu w pracy styka się z mieszkańcami dziesiątek krajów, którzy pokazują mu setki dokumentów. Bez odpowiedniego przeszkolenia ze strony sklepu trudno oczekiwać, by odróżniał polski dowód od np. karty bibliotecznej. Zgodnie z prawem powinien honorować dowody osobiste z hologramem. W przypadku polskich dokumentów taki mają tylko te wydane po 2010 roku; poza tym sprzedawca nadal może nie rozpoznać dokumentu. W przypadku osób, które wyglądają na niepełnoletnie, dochodzi coś jeszcze – sprzedawca ryzykuje nawet kilkadziesiąt tysięcy funtów kary, jeśli sprzeda takiej osobie piwo. Jednak już paszport zgodnie z prawem powinien respektować każdy kasjer czy kasjerka. Jeśli tego nie robi, mamy prawo poprosić o interwencję managera i nagłośnić sprawę. Jeśli i to nie skutkuje, pozostaje… nie robić zakupów w danym sklepie.

Na poczcie nie ma problemu

Takie problemy zdarzają się też w pubach, kinach czy na dyskotekach. Oba dokumenty powinny być honorowane w bankach, choć mniejsze placówki niekiedy z oporami akceptują polski dowód osobisty. Kłopoty najrzadziej zdarzają się na poczcie, gdzie wszystkie popularne dokumenty są zwykle respektowane. Zgodnie z prawem Polacy za granicą nie muszą, ale mogą posiadać dowód. Jednak prawo brytyjskie nakłada już na obcokrajowców obowiązek posiadania dokumentu identyfikacji, którym może być dowód osobisty lub paszport. Właściciele sklepów czy pubów mogą wykazywać się większą ostrożnością i nie akceptować np. dowodu. Aby uniknąć problemów podczas zakupów dobrze jest mieć przy sobie paszport. Osoby, które na Wyspach są powyżej pięciu lat, mogą też ubiegać się o obywatelstwo, a co za tym idzie – o CitizenCard. To oficjalny dokument, dzięki któremu już nigdy przy pokazywaniu ID nie zobaczymy na twarzy urzędnika czy sprzedawcy zdziwienia.

Wypuszczą czy nie?

Inna sytuacja przytrafiła się 40-letniej Joli z Orzysza, która przepracowała na farmie w Wielkiej Brytanii trzy lata. Kupując bilet powrotny do Polski, musiała uzupełnić kilka informacji z dowodu osobistego i wtedy zauważyła, że kilka miesięcy wcześniej stracił ważność. – Bałam się lecieć samolotem, bo na pewno by to sprawdzali. Musiałam poczekać kilka tygodni i pojechałam ze znajomymi autem z duszą na ramieniu, ale przy wjeździe na prom ledwo zerknęli na dokumenty – opowiada. Niestety, w przypadku dowodu osobistego jedynym sposobem, by go otrzymać, jest złożenie wniosku w Polsce. Wniosek można wprawdzie złożyć on-line, ale odebrać już trzeba go osobiście, co wyklucza zamówienie brakującego dokumentu podczas pobytu za granicą. Można też ryzykować jak Jola – niektórym udaje się wrócić do Polski z prawem jazdy lub nieważnym dowodem. W przypadku zgubienia lub kradzieży paszportu można też zgłosić ten fakt na policji, a zaświadczenie pokazać w razie kontroli. Aby mieć pewność, że na granicy nie pojawią się problemy, najlepiej jednak na kilka tygodni przed podróżą wystąpić w konsulacie o paszport tymczasowy, wydawany właśnie po to, by umożliwić osobom bez dokumentów powrót do kraju. Paszport tymczasowy kosztuje 32 funty.

Prawo jazdy a wyjazd

O taki paszport nie mogą jednak ubiegać się osoby, których paszport jest ważny, ale po prostu nie mamy go przy sobie. Z takim problemem spotykają się często osoby, które są w trakcie np. wymiany prawa jazdy na brytyjskie. Do urzędu trzeba wtedy wysłać paszport lub dowód, co wiele osób pozostawia bez dokumentów. Jedynym wyjściem z sytuacji wydaje się nie planowanie wyjazdów w tym czasie lub wcześniejsze zadbanie o ważność drugiego dowodu tożsamości (paszportu lub dowodu osobistego), by nie pozostać zupełnie bez dokumentów. O tym, jak niezrozumiałe mogą być za granicą nasze dokumenty może świadczyć przypadek irlandzkiej policji, która przez lata bezskutecznie poszukiwała pirata drogowego o nazwisku „Prawo Jazdy”. Takie dane spisano z jego dowodu podczas pięćdziesięciu przypadków przekroczenia prędkości czy stłuczki. Dopiero po pojawieniu się listów gończych, któryś z polskich policjantów uświadomił kolegów, że „Prawo Jazdy” to nazwa dokumentu, a nie imię i nazwisko. Aby uniknąć tego typu nieporozumień warto w czasie roku od przyjazdu na stałe, zamienić prawo jazdy na brytyjskie. Dodatkowym plusem może być fakt, że takie prawo jazdy obok potwierdzenia rezydentury czy PIT-u z HMRC jest dokumentem uznawanym prawnie do potwierdzania tożsamości. Często przydaje się więc np. podczas załatwiania spraw w banku czy urzędzie. Polskie prawo jazdy nie jest  ważnym dokumentem potwierdzającym tożsamość i nie możemy legitymować się nim na granicy czy nawet w sklepie.

Dwa paszporty to kłopoty

Co ciekawe, problemy z dokumentami można mieć również na polskiej granicy. Przekonują się o tym osoby, które mają podwójne obywatelstwo, jak podaje portal Onet.pl na podstawie historii Polaka, którego ośmiomiesięcznego syna nie chciano wpuścić na lot do Kanady. Osoby o podwójnym obywatelstwie, poza zagranicznym paszportem muszą też mieć polski, jeśli są obywatelami Polski. Dziwne? – Sugerujemy Polakom posiadającym obok polskiego, obywatelstwo innego państwa, aby posiadali polskie dokumenty podróży. Dzięki temu unikną kłopotów, związanych z wyjazdem. W sytuacji, gdy funkcjonariusz straży granicznej w trakcie kontroli granicznej uzyska informację, że podróżny posiada obywatelstwo polskie, a nie ma ważnego polskiego paszportu, czy dowodu osobistego – w zależności od kierunku podróży, funkcjonariusz ma obowiązek nie zezwolić takiej osobie na wyjazd, nawet jeśli wjechała na terytorium Polski na podstawie dokumentu stwierdzającego obywatelstwo innego państwa – tak ostrzegają funkcjonariusze Nadwiślańskiej Straży Granicznej na swoim portalu. Jak widać, o ile w Wielkiej Brytanii brytyjski dokument ma zawsze pierwszeństwo, w Polsce nadal warto mieć wszystkie polskie dokumenty.

Sonia Grodek

Znajomość języka angielskiego. Kursy angielskiego w Southampton

Podobno co dziesiąty Polak emigrujący do Wielkiej Brytanii nie zna języka angielskiego. Trudno sobie wyobrazić życie w świecie, w którym nie rozumiemy ani słowa. Pewne jest, że coraz trudniej znaleźć pracę bez znajomości języka. Bez dobrej znajomości angielskiego wręcz niemożliwa jest zmiana pracy na lepszą.

Warto uczyć się języka angielskiego chociażby po to, aby ułatwić sobie życie za granicą. Nawet jeśli pracujemy w środowisku, w którym większość naszych kolegów to rodacy, to co kiedy trzeba załatwić sprawę w banku, porozmawiać z lekarzem czy odebrać telefon, w którym odzywa się angielski głos.
Oto kilka sposobów na to, jak można w prosty sposób nauczyć się języka angielskiego i ułatwić sobie życie za granicą.

MATERIAŁY POMOCNICZE

Podstawą do nauki języka obcego jest doby słownik. Jednym z lepszych wydawnictw będzie tu Oxford University Press. Warto czytać angielską prasę i ulotki, na których język angielski jest w miarę prosty i nawet początkujący powinien sobie poradzić. Oglądając telewizję i filmy angielskie warto włączyć angielskie napisy, które ułatwią zrozumienie dialogów.

Nic nie pomaga w nauce języka obcego jak kontakt z żywym językiem. Warto zaprzyjaźnić się z Anglikiem i poprosić go o pomoc, kiedy czegoś nie rozumiemy. Trzeba też zastanowić się jaki rodzaj słownictwa jest nam potrzebny w pierwszej kolejności. Jeśli jesteś w ciąży to słownictwo medyczne związane z przebiegiem ciąży i porodem będzie zbawienne. Skup się na tych wyrazach i zwrotach, które są ci potrzebne w pracy.

Przełam wstyd wiążący się z mówieniem po angielsku. Spotykaj się z Anglikami, zadawaj im pytania, staraj się brać udział w dyskusji. Nikt nie będzie się śmiał, jeśli zrobisz błąd, źle wypowiesz jakieś zdanie.

SYSTEMATYCZNOŚĆ

Nauka języka obcego to proces długotrwały, którego niezbędnym elementem jest systematyczne powtarzanie i przyswajanie wiedzy. Załóż sobie, że codziennie nauczysz się określoną ilość nowych wyrazów. Na początku może to być zaledwie kilka nowych słówek. Powtarzaj zdania i zwroty angielskie przy każdej możliwej okazji, podczas podróży autobusem, czy w przerwie obiadowej. EnglishDom oferuje najlepsze online kursy języka angielskiego – https://www.englishdom.com/ua/course/ uczyć się będziesz z native speakerami i nowoczesnymi technikami nauczania. Dołącz do nas i przekonaj się, jak łatwo i przyjemnie można uczyć się języka angielskiego w EnglishDom! Dołącz do nas i zdobądź swoją wiedzę z języka angielskiego!

Jest jeden bardzo ważny warunek w nauce języka obcego. Trzeba chcieć się nauczyć.

KURSY JĘZYKA ANGIELSKIEGO

W Southampton znaleźć można wiele szkół i kursów językowych. Oto niektóre z nich:

  • Bfluent – www.bfluent.co.uk 023 8067 8500
  • Say ok – szkoła języka angielskiego oferująca kursy tradycyjne oraz online. www.sayok.co.uk (44) 2381 789464
  • Pitman Training www.pitman-training.com/our-centres 023 8037 1679
  • Lewis School of English www.lewis-school.co.uk 023 8022 8203
  • Southampton City College www.southampton-city.ac.uk 023 8057 7331
  • Eastleigh College www.eastleigh.ac.uk
  • Itchen College www.itchen.ac.uk 023 8043 5636 (ext. 209)

Jaki paszport dla dziecka urodzonego w Wielkiej Brytanii?

Kiedy rodzicom mieszkającym w UK rodzi się dziecko, jedną z rzeczy, o których muszą pomyśleć tuż po rozwiązaniu jest sprawa paszportu. Najczęściej rodzice decydują się na paszport polski, nie zdając sobie sprawy, że wyrobienie brytyjskiego paszportu jest o wiele prostsze.

Jednym z plusów starania się o brytyjski paszport jest to, że nie trzeba jechać do konsulatu. Wszystko można załatwić korespondencyjnie. Jest jednak kilka warunków, które trzeba spełniać przy staraniu się o taki paszport. Oprócz odpowiednich dokumentów ważne jest dokładne wypełnienie wniosku paszportowego.

Aby dostać brytyjski paszport dla dziecka trzeba udowodnić, że przynajmniej jedno z rodziców przepracowało w UK ponad 5 lat przed narodzeniem pociechy. Najlepszym na to dowodem jest dokument P60. Ważne jest udokumentowanie, że wnioskodawca był samowystarczalny i nie korzystał z pomocy państwa. Wnioski osób korzystających z benefitów lub o niskich dochodach bywają odrzucone.

Wniosek o paszport

Wniosek o paszport można uzyskać za darmo w wyznaczonych placówkach poczty. Do wniosku dołączamy następujące dokumenty:

  • oryginał aktu urodzenia dziecka,
  • dwa zdjęcia paszportowe dziecka,
  • dokument, na podstawie którego dziecko wjechało do UK (jeśli nie urodziło się w Wielkiej Brytanii),
  • podpis osoby trzeciej potwierdzający tożsamość dziecka,
  • paszporty obojga rodziców,

Do wniosku dołączamy wspomniane wcześniej dokumenty potwierdzające, że rodzice mieszkają i pracują w UK od ponad 5 lat. Na poczcie kupujemy specjalny znaczek, czyli opłatę paszportową i dołączamy go również do wniosku.

Poświadczenie tożsamości dziecka wygląda w ten sposób, że na odwrocie zdjęcia osoba potwierdzająca tożsamość pisze zdanie o następującej treści:” I certify that this is a truelikeness of (imię i nazwisko dziecka), następnie osoba ta składa podpis i wpisuje datę. Tożsamość dziecka może potwierdzić obywatel Wielkiej Brytanii, który zna jednego z rodziców dziecka przez co najmniej 2 lata i wykonuje jeden z poniższych zawodów: księgowy, pilot, adwokat, prezes/dyrektor spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, radny, urzędnik, dentysta, kierownik organizacji charytatywnej, agent ubezpieczeniowy (na pełnym etacie), policjant, pracownik socjalny, nauczyciel, wykładowca, farmaceuta, profesjonalny fotograf, optyk, oficer sił zbrojnych.

Ważne jest, aby osoba ta nie była z nami spokrewniona i nie mieszkała pod tym samym adresem co my.

Usługa Check&Send.

Usługa ta polega na tym, że pani na poczcie dokładnie sprawdza nasz wniosek. Pozwala to na upewnienie się, że nasz formularz został wypełniony prawidłowo i że mamy wszystkie potrzebne dokumenty. Usługa ta jest odpłatna.

Brytyjski paszport dla dziecka jest ważny przez pięć lat.

Wniosek o paszport można również wypełnić online https://www.gov.uk/get-a-child-passport

Co to jest PPI i jak go odzyskać w Wielkiej Brytanii

Ubezpieczenie PPI to termin, z którym na pewne zetknęliście się nie raz. Sądząc po ilości reklam w Internecie, prasie i innych mediach, temat PPI wydaje się być nadal aktualny.

Co to jest PPI?

Payment Protection Insurance (w skrócie PPI) jest to ubezpieczenie spłaty zadłużenia, sprzedawane w celu zapewnienia uregulowania rat pożyczki, karty kredytowej i kredytu hipotecznego w przypadku, gdy klient banku straci pracę, zachoruje lub z powodu nieszczęśliwego wypadku, utraci płynność finansową. Teoretycznie więc, PPI chroni osoby posiadające kredyt w sytuacji, gdy stracą one zarobki i nie będą mogły spłacić rat.

Banki sprzedawały PPI wszystkim klientom, także tym, których ono nie chroniło ze względu na to, że nie spełniali warunków PPI. Klienci płacili ubezpieczenie PPI, a w momencie utraty pracy okazywało się, że ubezpieczenie nie pokryje spłaty rat.

Nadal wielu Polaków nie wie, że przez wiele lat banki w UK sprzedawały swoim klientom PPI nie informując ich dokładnie w jaki sposób działają. Często klienci nie byli nawet świadomi tego, że wykupili ubezpieczenie kredytu czy karty kredytowej.

Oficjalna skarga na banki została zgłoszona w 2005 roku, ale dopiero w 2011 roku sąd nakazał bankom oddawanie klientom ubezpieczeń PPI.

Jak samemu odzyskać PPI?

Po pierwsze należy upewnić się, że rzeczywiście płaciliśmy lub płacimy PPI. Wiele osób zakłada, że skoro inni mieli kredyt i odzyskali pieniądze to i im coś się należy. Pieniądze można odzyskać tylko wtedy, gdy wykupiliśmy PPI bez uzyskania rzetelnej wiedzy o ubezpieczeniu. Należy więc dokładnie sprawdzić umowę kredytową.

Jeśli faktycznie wykupiłeś ubezpieczenie należy zastanowić się, czy było ono sprzedane poprawnie. Czy wiedziałeś, że razem z kredytem wykupujesz ubezpieczenie, lub czy sprzedawca wyjaśnił wszystkie warunki polisy, czy sprzedawca nalegał, aby taką polisę kupić, wreszcie, czy polecono ci ubezpieczenie, które było dla ciebie odpowiednie.

Jeśli uważasz, że miałeś wykupione PPI i zostało ono sprzedane niepoprawnie możesz wystąpić z roszczeniem do swojego banku. Na stronie internetowej każdego banku znajdziesz PPI claim form, w której opisujesz okoliczności sprzedaży PPI. W formularzu musimy podać argumenty, które świadczą o tym, że ubezpieczenie zostało sprzedane bezprawnie. Reklama: iPapus – agencja marketingowa w Krakowie agencjamarketingowa.com Specjalizujemy się w tworzeniu i promocji stron internetowych, SMM i reklamie w social media. Zaufaj naszemu doświadczeniu i zwiększ swoje zyski dzięki skutecznej reklamie!

Następnie wysyłamy dokument do swojego banku. Przed wysłaniem dobrze jest zrobić kopię dokumentu, a na poczcie poprosić o dowód wysłania. Bank ma 8 tygodni na odpowiedź. Albo poinformuje cię o swojej decyzji, albo napisze, że potrzebuje więcej czasu. Jeśli jesteś niezadowolony z decyzji banku, np. bank odmawia wypłaty całości kwoty pobranego ubezpieczenia lub bank zignorował zupełnie twoje roszczenia można zwrócić się o pomoc do Financial Ombudsman Service (0800 023 457).

W Internecie można znaleźć wiele ogłoszeń firm, które oferują pomoc w odzyskaniu ubezpieczenia PPI. Warto jednak samemu spróbować ubiegać się o zwrot pieniędzy. Po pierwsze firmy te nie działają bezinteresownie i za usługę będzie trzeba zapłacić. Po drugie procedura ubiegania się o zwrot ubezpieczenia nie jest skomplikowana i warto spróbować własnych sił.