Poszukuje Kochanka
.. o to uprzedzam, ze masz silna konkurencje pod tym wzgledem w postaci zestawu Foczka-Celtka ;>gogomen pisze: Ja uwielbiam polemizowac;-), ciezko mnie przegadac - ponoc
Ale masz moje blogoslawienstwo

Perfekcje tworza rzeczy male, lecz ona sama jest wielka.
uuuuuuu, ale ja lubie wyzwaniaVersus pisze:.. o to uprzedzam, ze masz silna konkurencje pod tym wzgledem w postaci zestawu Foczka-Celtka ;>gogomen pisze: Ja uwielbiam polemizowac;-), ciezko mnie przegadac - ponoc
Ale masz moje blogoslawienstwo

Apropo tematu ZDRADY polecam serdecznie wywiad z Katarzyna
Miller psychoterapeutka, wiele ciekawej tresci godnej zastanowienia.
http://partnerstwo.onet.pl/1554705,3499 ... tykul.html
Miller psychoterapeutka, wiele ciekawej tresci godnej zastanowienia.
http://partnerstwo.onet.pl/1554705,3499 ... tykul.html

Wlaciwie powiedzialam to samo w deko inny sposob :wink:gogomen pisze:Ja uwielbiam polemizowac;-), ciezko mnie przegadac - ponocFoczka pisze:I tutaj wlasciwie to moglabym polemizowac, bo ktos kto juz ten grzech popelnil wie dobrze, ze to wcale takie super uczucie to to nie jest i moglby niewinnych jeszcze przestrzec :wink:gogomen pisze: No coz.....ten kto jest bez brzechu, niech pierwszy rzuci kamien.....
Obawiam sie ze ja jestem grzesznikiem:-D, wiec nie mam zamiaru nikogo moralizowac i pouczac.
Nie znaczy to ze mamy pozwolenie na grzeszenie...znaczy to ze nie mamy prawa innych oceniac, sami tak grzeszac, ale mozemy innym probowac uswiadomic jaki blad popelniaja grzeszac tak czy inaczej
Vesus dla Twojej wiadomosci, przeciez wiesz, ze moje zasady moralne sa za daleko zakorzenione zebym zrobila cos takiego, komus z kim jestem.
Wiesz karma i te sprawy :wink:
When I am good I am good, when I am bad I am very good...;>
hmmmm no to sie tutaj zgadzamy......i.... nie bedziemy polemizowac;-( :? a szkodaFoczka pisze:Wlaciwie powiedzialam to samo w deko inny sposob :wink:gogomen pisze:Ja uwielbiam polemizowac;-), ciezko mnie przegadac - ponocFoczka pisze: I tutaj wlasciwie to moglabym polemizowac, bo ktos kto juz ten grzech popelnil wie dobrze, ze to wcale takie super uczucie to to nie jest i moglby niewinnych jeszcze przestrzec :wink:
Nie znaczy to ze mamy pozwolenie na grzeszenie...znaczy to ze nie mamy prawa innych oceniac, sami tak grzeszac, ale mozemy innym probowac uswiadomic jaki blad popelniaja grzeszac tak czy inaczej
Vesus dla Twojej wiadomosci, przeciez wiesz, ze moje zasady moralne sa za daleko zakorzenione zebym zrobila cos takiego, komus z kim jestem.
Wiesz karma i te sprawy :wink:
Tylko nie pokazujecie Gogomenowi tematu Golita 

[img]http://www.obrazki.info/miniatury/SugarwareZ-253.gif[/img]
[b]Będziesz pisał na temat, nie będziesz spamował, będziesz...[/b]
[img]http://img526.imageshack.us/img526/6522/ubd3874.png[/img]
[b]Będziesz pisał na temat, nie będziesz spamował, będziesz...[/b]
[img]http://img526.imageshack.us/img526/6522/ubd3874.png[/img]
Może nam pisane tak z kilkoma, a tylko zazdrość ludzka kierowała nas wiekami ? :DJedna miłość to za mało
Kochać więcej, niż jedno dziecko jednocześnie? Normalna rzecz.
Przecież możemy obdarzać uczuciem kilka osób w tym samym czasie. Dlaczego więc, nie kochać więcej, niż jednego partnera? Poliamoria to tajemnica, o której dopiero teraz zaczęto głośno mówić, chociaż termin oficjalnie funkcjonuje od 20 lat.
To mniejszość seksualna, która godzi się na życie w stałych związkach, otwartych na tyle, by druga strona miała prawo wejść w poważną zażyłość z kimś innym i to prawo pozostawia swojej drugiej (trzeciej?) połowie. Nie mylić z poligamią.
Więcej niż jeden mąż lub więcej niż jedna żona to dodatkowa pensja w domu, co nie bez znaczenia w czasach kryzysu. Poliamoriści uważają, że nie ma dla nich lepszego czasu, niż ten, który jest teraz. Zmieniają się relacje partnerskie, tradycyjne związki przeżywają kryzys, brakuje poczucia bezpieczeństwa. Szukając leku na samotność i z obawy przed nią będąc w związku, poliamoria może wydawać się wyjściem z sytuacji. Dla niektórych. Dokładnie dla kilku tysięcy osób w Wielkiej Brytanii, gdzie mają oni stronę internetową i obchodzą swój dzień (Polyday) we wrześniu. Amerykańscy poliamoriści świętują w październiku i z większym rozmachem, oferując piknik i "cuddle party", czyli "przyjęcia w objęciach", w czasie całego weekendu nazywanego "New York`s Poly Pride Weekend". W porównaniu z amerykańskimi, brytyjscy wyznawcy wielomiłości są bardziej radykalni i postępowi.
Jednak niezależnie od miejsca zamieszkania, po obu stronach oceanu, jak w każdych związkach, są mniej i bardziej szczęśliwi. Do tych pierwszych należy Rosie z Bristolu, która przez dwa lata testowała nową filozofię życiową. Wkrótce po tym jak ona i jej chłopak zostali parą, postanowili spróbować poliamorii. Pomysł na początku działał bez zarzutu. Każde z nich miało prawo spotykać się na boku z kimś jeszcze. 32-latka przyznaje, że miała chwile niepewności, kiedy narzeczony wychodził na randkę z inną, ale nie to było gwoździem do trumny ich relacji. Problemy zaczęły się, kiedy jedna z jej pobocznych znajomości zaczęła wyglądać bardziej poważnie. Wtedy między nią, a chłopakiem nr 1 zaczęło się psuć. Pojawił się dystans, a nr 1 wyciszył się. Nie poradził sobie z samą świadomością konkurencji, mimo że Rosi stale zapewniała go o swojej miłości. Rozeszli się.
Jak to działa?
Zupełnie inne doświadczenia ma Pete Benson, który przez prawie 50 lat żyje w poliamorii. W zeszłym roku wydał podręcznik "The Polyamory Handbook". 69-latek wychował dwoje dzieci żyjąc w czworokącie ze swoją pierwszą żoną, a także tą obecną. Wszystkie pięcioro potomstwa, zdaniem Bensona, jest zadowolone z posiadania czworga rodziców i większej ilości uwagi, jaką im się poświęca. Sami rodzice mają więcej czasu dla siebie, bo obowiązki dzielą między sobą. Zaoszczędzone w ten sposób chwile można wykorzystać dla... dodatkowych relacji, w które Benson zaangażował się. Z aktualną żoną 56-letnią Deborah jest w szczęśliwym związku od 6 lat, co nie przeszkadza mu widywać się z innymi paniami, 50-latkami, Misty i Elan. – Dziś nie muszę się z tym ukrywać, jest dużo lepiej, niż w latach 70. Kiedy w rozmowie ktoś zapyta nas o to, mówimy otwarcie prawdę – przyznaje.
Juliette Siegfried mieszkająca w Sitges w Katalonii, uważa, że wielomiłość jest bezpieczniejszą formą egzystencji nie tylko dla dorosłych, ale i dla dzieci. Więcej miłości, to więcej wsparcia i źródeł dochodu, mówi urodzona w Chicago tłumaczka. Jest mężatką od 11 lat. Od 2 lat mieszka razem z dziewczyną męża i ich ośmiomiesięczną córką. W zeszłym roku kupili we trójkę mieszkanie w Hiszpanii. 42-letnia Siegfried jest aktywną działaczką na rzecz uprawnienia. Poliamorii oczywiście. Prowadzi grupy dyskusyjne w Barcelonie i grupę na portalu Yahoo. W działalności wspiera ją mąż Combes. Oboje żywią nadzieję, że Brytyjczycy staną się pod tym względem bardziej tolerancyjni, tak jak Hiszpanie. To dla nich ważne, bo zamierzają powiększyć rodzinę i nie chcieliby się ukrywać.
Przykładem na wielomiłość bez granic na pewno jest niepełnosprawny Clair Lewis z Manchesteru, ojciec trojga dzieci z dwoma kobietami. Panie nie są ze sobą razem, ale każda z osobna z Clairem, jak najbardziej. Ostatnio zaręczyli się w trójkę. 36-letni Lewis ma za złe tym, którzy dziwią się, że pomimo inwalidzkiego wózka, jest więcej, niż z jedną kobietą, a do tego płodzi potomstwo. Nie da się ukryć, z takimi uwagami spotyka się, zwłaszcza podczas działalności politycznej.
– Na razie po 18 miesiącach widzimy same plusy naszej nowej układanki - mówi Johanna i Jonathan z Brighton. Oboje umówili się, że będą dla siebie głównymi partnerami, ale dopuszczają osoby trzecie i czwarte. Korzystają więc z tego i jak twierdzą, wychodzi im to na dobre. Johathan, absolwent wyższej uczelni, twierdzi, że dowiaduje się nowych rzeczy i nabiera większej pewności siebie, co jest z korzyścią dla związku z Johanną. Ona potwierdza dodając, że jest zadowolona, bo dzieli piękne chwile z całkowicie różnymi ludzi. Oboje mają po 27 lat.
Innym przykładem nietypowego związku jest Stuart, Kaye i Ben, którzy mieszkają razem w Zachodnim Londynie w czworgiem dzieci Kaye i Stuarta, siedmioma kurczakami i dwoma psami. Wszyscy mają wspólne konto bankowe, samochód i łóżko. Dzieci znają prawdę, ale znajomi nie. Najstarsza 19-letnia córka nie ma problemu z odbiorem całej sytuacji.
Niektórzy poliamoriści nazywają siebie "anarchistami w związkach". 33-letnia ogrodniczka z Nottingham mówi wprost: – Wierzę w próby zburzenia granic w hierarchii społecznej, ale oznacza to, że muszę zacząć od siebie.
Nie wszyscy cieszą się pełnym komfortem współistnienia w komunie. Doskonale zdają sobie sprawę z nastawienia do nich reszty społeczeństwa. 26-letnia Luisa Miller organizatorka przyjęć w Londynie zwierza się, że nieraz czuła się odrzucona i samotna. – Izolacja jest częścią mojego życia. Głównie z tego powodu, że ciężko jest znaleźć sobie partnera. Uprawiający poliamorię to niewielki procent społeczeństwa. Większość postrzega nas jako zachłannych egoistów z wybujałym popędem seksualnym. Dostaje się zwłaszcza mężczyznom, ci są najbardziej podejrzani – twierdzi. Zagrożeniem w takich związkach na pewno są choroby roznoszone drogą płciową, zazdrość, obawa przed utratą dotychczasowego-głównego partnera, różnice w stopniu zaangażowania emocjonalnego.
Jak więc radzą sobie z tymi problemami?
Bezpieczny seks to podstawa wielomiłości, tym bardziej gdy mieszka ona pod jednym dachem z dziećmi. Partnerzy zobligowani są do częstych badań lekarskich. Oczywiście nikt tego nie sprawdza, więc można polegać jedynie na zaufaniu.
Z zaangażowaniem emocjonalnym też nie jest prościej i nie można poddać go jakimkolwiek oficjalnym testom. Różni ludzie różnie definiują oddanie w bliskich relacjach. Jedni potrzebują do tego aktu małżeństwa, rodziny, inni wyłącznie zaufania i uczucia między dwojgiem. Problem pozostaje nierozwiązany w równym stopniu jak w związkach monogamicznych.
Jeśli chodzi o samotność, to z założenia ma być jej mniej, niż gdzie indziej, chociaż wcale być nie musi. Długoletniej obecności kilku osób jednocześnie towarzyszyć może obawa utraty najważniejszego partnera, który zawsze poza związkiem może znaleźć spełnienie w monogamicznym układzie.
Dla kogo są takie relacje?
Dla tych, którzy nie chcą zdradzać i oszukiwać ukochanej osoby, gdy pragną kogoś jeszcze oraz dla tych, którzy nie robią tego tylko dla seksu i nie traktują znajomości przelotnie, lecz mają inne potrzeby, doznają pełnego emocjonalnego spełnienia wyłącznie w większym gronie. Na pewno też dla takich bez wyjścia, zrażonych tradycyjnym układem między dwojgiem ludzi lub tych, dla których "nie starczyło" partnera, więc dookoptowali kogoś do par już istniejących. Aczkolwiek wszyscy przestrzegają tych samych zasad co reszta. Chcą uczciwości i zaangażowania, tyle że u kilku osób jednocześnie. Jeśli ktoś potrafi opanować zazdrość i nie wchodzi w poliamorię w oczekiwaniu na tradycyjny związek, jest duże prawdopodobieństwo, że znajdzie w niej szczęście. Przy czym, wielomiłości muszą chcieć obie strony, nie tylko jedna. Na przykład żona nie mogąca lub nie mająca ochoty sprostać większemu, niż jej, temperamentowi męża, godzi się na kochankę. W ten sposób małżonkowie zachowują trwałość małżeństwa i rodziny. Wieloletnia obecność kochanki, a czasami i jej dziecka, nie jest zjawiskiem ani nowym, ani rzadkim.
Czy i w jakim stopniu z poliamorii korzystają pary rozdzielone przez emigrację? Kiedy ona wychowuje dzieci w Polsce, a on pracuje za granicą, bywa, że zaczynają prowadzić oddzielne życie. Gdy znajdą sobie partnerów, z którymi mogą łatwiej przetrwać całą sytuację, wchodzą w rozmaite emocjonalne zażyłości. Czasami poliamorii. Za wiedzą partnera lub bez. Na dłużej lub na chwilę.
Rodzaje związków
Poliamoria (dosłownie: wielomiłość) – to związek wielu osób deklarujących głęboką i równoczesną relację uczuciową, mogących, acz niekoniecznie, tworzyć związek poligamiczny. Pojęcie weszło do użytku na początku lat 90. w Anglii. To filozofia i sposób życia polegający na sformowaniu i utrzymywaniu związku z więcej, niż jednym partnerem naraz. Wszyscy o sobie wiedzą i akceptują się. Nie łączy ich tylko seks, lecz najczęściej także wspólne mieszkanie, wychowywanie dzieci, odpowiedzialność finansowa. Ze względu na obawy przed krytyką opinii publicznej, poliamoriści nie obnoszą się ze swoją orientacją.
Poligamia (wielomałżeństwo) – w odróżnieniu od monogamii, jest formą małżeństwa, w której osób jednej płci może być więcej. Na przykład jeden mężczyzna i wiele kobiet (poligynia) lub jedna kobieta i wielu mężczyzn (poliandria).
Bigamia – pozostawanie w związku małżeńskim z dwiema osobami. W Polsce jest czynem zabronionym i stanowi przestępstwo. W niektórych krajach (m.in. islamskich) bigamia i poligamia jest legalna.
Małżeństwo otwarte (lub związek otwarty) – małżeństwo lub związek, w którym partnerzy/małżonkowie godzą się na utrzymywanie kontaktów seksualnych z innymi osobami.
[img]http://www.obrazki.info/miniatury/SugarwareZ-253.gif[/img]
[b]Będziesz pisał na temat, nie będziesz spamował, będziesz...[/b]
[img]http://img526.imageshack.us/img526/6522/ubd3874.png[/img]
[b]Będziesz pisał na temat, nie będziesz spamował, będziesz...[/b]
[img]http://img526.imageshack.us/img526/6522/ubd3874.png[/img]
:-). fajny artykul. nie naleze do osob przesadnie zazdrosnych, ale i zazdrosc w zwiasku jest potrzebna, ludzie wtedy staja sie dla siebie lepsi (w teorii;) ). zreszta nie tylko czlowiek potrafi byc zazdrosny.Ewelina pisze:Może nam pisane tak z kilkoma, a tylko zazdrość ludzka kierowała nas wiekami ? :DJedna miłość to za mało
Kochać więcej, niż jedno dziecko jednocześnie? Normalna rzecz.
Przecież możemy obdarzać uczuciem kilka osób w tym samym czasie. Dlaczego więc, nie kochać więcej, niż jednego partnera? Poliamoria to tajemnica, o której dopiero teraz zaczęto głośno mówić, chociaż termin oficjalnie funkcjonuje od 20 lat.
To mniejszość seksualna, która godzi się na życie w stałych związkach, otwartych na tyle, by druga strona miała prawo wejść w poważną zażyłość z kimś innym i to prawo pozostawia swojej drugiej (trzeciej?) połowie. Nie mylić z poligamią.
Więcej niż jeden mąż lub więcej niż jedna żona to dodatkowa pensja w domu, co nie bez znaczenia w czasach kryzysu. Poliamoriści uważają, że nie ma dla nich lepszego czasu, niż ten, który jest teraz. Zmieniają się relacje partnerskie, tradycyjne związki przeżywają kryzys, brakuje poczucia bezpieczeństwa. Szukając leku na samotność i z obawy przed nią będąc w związku, poliamoria może wydawać się wyjściem z sytuacji. Dla niektórych. Dokładnie dla kilku tysięcy osób w Wielkiej Brytanii, gdzie mają oni stronę internetową i obchodzą swój dzień (Polyday) we wrześniu. Amerykańscy poliamoriści świętują w październiku i z większym rozmachem, oferując piknik i "cuddle party", czyli "przyjęcia w objęciach", w czasie całego weekendu nazywanego "New York`s Poly Pride Weekend". W porównaniu z amerykańskimi, brytyjscy wyznawcy wielomiłości są bardziej radykalni i postępowi.
Jednak niezależnie od miejsca zamieszkania, po obu stronach oceanu, jak w każdych związkach, są mniej i bardziej szczęśliwi. Do tych pierwszych należy Rosie z Bristolu, która przez dwa lata testowała nową filozofię życiową. Wkrótce po tym jak ona i jej chłopak zostali parą, postanowili spróbować poliamorii. Pomysł na początku działał bez zarzutu. Każde z nich miało prawo spotykać się na boku z kimś jeszcze. 32-latka przyznaje, że miała chwile niepewności, kiedy narzeczony wychodził na randkę z inną, ale nie to było gwoździem do trumny ich relacji. Problemy zaczęły się, kiedy jedna z jej pobocznych znajomości zaczęła wyglądać bardziej poważnie. Wtedy między nią, a chłopakiem nr 1 zaczęło się psuć. Pojawił się dystans, a nr 1 wyciszył się. Nie poradził sobie z samą świadomością konkurencji, mimo że Rosi stale zapewniała go o swojej miłości. Rozeszli się.
Jak to działa?
Zupełnie inne doświadczenia ma Pete Benson, który przez prawie 50 lat żyje w poliamorii. W zeszłym roku wydał podręcznik "The Polyamory Handbook". 69-latek wychował dwoje dzieci żyjąc w czworokącie ze swoją pierwszą żoną, a także tą obecną. Wszystkie pięcioro potomstwa, zdaniem Bensona, jest zadowolone z posiadania czworga rodziców i większej ilości uwagi, jaką im się poświęca. Sami rodzice mają więcej czasu dla siebie, bo obowiązki dzielą między sobą. Zaoszczędzone w ten sposób chwile można wykorzystać dla... dodatkowych relacji, w które Benson zaangażował się. Z aktualną żoną 56-letnią Deborah jest w szczęśliwym związku od 6 lat, co nie przeszkadza mu widywać się z innymi paniami, 50-latkami, Misty i Elan. – Dziś nie muszę się z tym ukrywać, jest dużo lepiej, niż w latach 70. Kiedy w rozmowie ktoś zapyta nas o to, mówimy otwarcie prawdę – przyznaje.
Juliette Siegfried mieszkająca w Sitges w Katalonii, uważa, że wielomiłość jest bezpieczniejszą formą egzystencji nie tylko dla dorosłych, ale i dla dzieci. Więcej miłości, to więcej wsparcia i źródeł dochodu, mówi urodzona w Chicago tłumaczka. Jest mężatką od 11 lat. Od 2 lat mieszka razem z dziewczyną męża i ich ośmiomiesięczną córką. W zeszłym roku kupili we trójkę mieszkanie w Hiszpanii. 42-letnia Siegfried jest aktywną działaczką na rzecz uprawnienia. Poliamorii oczywiście. Prowadzi grupy dyskusyjne w Barcelonie i grupę na portalu Yahoo. W działalności wspiera ją mąż Combes. Oboje żywią nadzieję, że Brytyjczycy staną się pod tym względem bardziej tolerancyjni, tak jak Hiszpanie. To dla nich ważne, bo zamierzają powiększyć rodzinę i nie chcieliby się ukrywać.
Przykładem na wielomiłość bez granic na pewno jest niepełnosprawny Clair Lewis z Manchesteru, ojciec trojga dzieci z dwoma kobietami. Panie nie są ze sobą razem, ale każda z osobna z Clairem, jak najbardziej. Ostatnio zaręczyli się w trójkę. 36-letni Lewis ma za złe tym, którzy dziwią się, że pomimo inwalidzkiego wózka, jest więcej, niż z jedną kobietą, a do tego płodzi potomstwo. Nie da się ukryć, z takimi uwagami spotyka się, zwłaszcza podczas działalności politycznej.
– Na razie po 18 miesiącach widzimy same plusy naszej nowej układanki - mówi Johanna i Jonathan z Brighton. Oboje umówili się, że będą dla siebie głównymi partnerami, ale dopuszczają osoby trzecie i czwarte. Korzystają więc z tego i jak twierdzą, wychodzi im to na dobre. Johathan, absolwent wyższej uczelni, twierdzi, że dowiaduje się nowych rzeczy i nabiera większej pewności siebie, co jest z korzyścią dla związku z Johanną. Ona potwierdza dodając, że jest zadowolona, bo dzieli piękne chwile z całkowicie różnymi ludzi. Oboje mają po 27 lat.
Innym przykładem nietypowego związku jest Stuart, Kaye i Ben, którzy mieszkają razem w Zachodnim Londynie w czworgiem dzieci Kaye i Stuarta, siedmioma kurczakami i dwoma psami. Wszyscy mają wspólne konto bankowe, samochód i łóżko. Dzieci znają prawdę, ale znajomi nie. Najstarsza 19-letnia córka nie ma problemu z odbiorem całej sytuacji.
Niektórzy poliamoriści nazywają siebie "anarchistami w związkach". 33-letnia ogrodniczka z Nottingham mówi wprost: – Wierzę w próby zburzenia granic w hierarchii społecznej, ale oznacza to, że muszę zacząć od siebie.
Nie wszyscy cieszą się pełnym komfortem współistnienia w komunie. Doskonale zdają sobie sprawę z nastawienia do nich reszty społeczeństwa. 26-letnia Luisa Miller organizatorka przyjęć w Londynie zwierza się, że nieraz czuła się odrzucona i samotna. – Izolacja jest częścią mojego życia. Głównie z tego powodu, że ciężko jest znaleźć sobie partnera. Uprawiający poliamorię to niewielki procent społeczeństwa. Większość postrzega nas jako zachłannych egoistów z wybujałym popędem seksualnym. Dostaje się zwłaszcza mężczyznom, ci są najbardziej podejrzani – twierdzi. Zagrożeniem w takich związkach na pewno są choroby roznoszone drogą płciową, zazdrość, obawa przed utratą dotychczasowego-głównego partnera, różnice w stopniu zaangażowania emocjonalnego.
Jak więc radzą sobie z tymi problemami?
Bezpieczny seks to podstawa wielomiłości, tym bardziej gdy mieszka ona pod jednym dachem z dziećmi. Partnerzy zobligowani są do częstych badań lekarskich. Oczywiście nikt tego nie sprawdza, więc można polegać jedynie na zaufaniu.
Z zaangażowaniem emocjonalnym też nie jest prościej i nie można poddać go jakimkolwiek oficjalnym testom. Różni ludzie różnie definiują oddanie w bliskich relacjach. Jedni potrzebują do tego aktu małżeństwa, rodziny, inni wyłącznie zaufania i uczucia między dwojgiem. Problem pozostaje nierozwiązany w równym stopniu jak w związkach monogamicznych.
Jeśli chodzi o samotność, to z założenia ma być jej mniej, niż gdzie indziej, chociaż wcale być nie musi. Długoletniej obecności kilku osób jednocześnie towarzyszyć może obawa utraty najważniejszego partnera, który zawsze poza związkiem może znaleźć spełnienie w monogamicznym układzie.
Dla kogo są takie relacje?
Dla tych, którzy nie chcą zdradzać i oszukiwać ukochanej osoby, gdy pragną kogoś jeszcze oraz dla tych, którzy nie robią tego tylko dla seksu i nie traktują znajomości przelotnie, lecz mają inne potrzeby, doznają pełnego emocjonalnego spełnienia wyłącznie w większym gronie. Na pewno też dla takich bez wyjścia, zrażonych tradycyjnym układem między dwojgiem ludzi lub tych, dla których "nie starczyło" partnera, więc dookoptowali kogoś do par już istniejących. Aczkolwiek wszyscy przestrzegają tych samych zasad co reszta. Chcą uczciwości i zaangażowania, tyle że u kilku osób jednocześnie. Jeśli ktoś potrafi opanować zazdrość i nie wchodzi w poliamorię w oczekiwaniu na tradycyjny związek, jest duże prawdopodobieństwo, że znajdzie w niej szczęście. Przy czym, wielomiłości muszą chcieć obie strony, nie tylko jedna. Na przykład żona nie mogąca lub nie mająca ochoty sprostać większemu, niż jej, temperamentowi męża, godzi się na kochankę. W ten sposób małżonkowie zachowują trwałość małżeństwa i rodziny. Wieloletnia obecność kochanki, a czasami i jej dziecka, nie jest zjawiskiem ani nowym, ani rzadkim.
Czy i w jakim stopniu z poliamorii korzystają pary rozdzielone przez emigrację? Kiedy ona wychowuje dzieci w Polsce, a on pracuje za granicą, bywa, że zaczynają prowadzić oddzielne życie. Gdy znajdą sobie partnerów, z którymi mogą łatwiej przetrwać całą sytuację, wchodzą w rozmaite emocjonalne zażyłości. Czasami poliamorii. Za wiedzą partnera lub bez. Na dłużej lub na chwilę.
Rodzaje związków
Poliamoria (dosłownie: wielomiłość) – to związek wielu osób deklarujących głęboką i równoczesną relację uczuciową, mogących, acz niekoniecznie, tworzyć związek poligamiczny. Pojęcie weszło do użytku na początku lat 90. w Anglii. To filozofia i sposób życia polegający na sformowaniu i utrzymywaniu związku z więcej, niż jednym partnerem naraz. Wszyscy o sobie wiedzą i akceptują się. Nie łączy ich tylko seks, lecz najczęściej także wspólne mieszkanie, wychowywanie dzieci, odpowiedzialność finansowa. Ze względu na obawy przed krytyką opinii publicznej, poliamoriści nie obnoszą się ze swoją orientacją.
Poligamia (wielomałżeństwo) – w odróżnieniu od monogamii, jest formą małżeństwa, w której osób jednej płci może być więcej. Na przykład jeden mężczyzna i wiele kobiet (poligynia) lub jedna kobieta i wielu mężczyzn (poliandria).
Bigamia – pozostawanie w związku małżeńskim z dwiema osobami. W Polsce jest czynem zabronionym i stanowi przestępstwo. W niektórych krajach (m.in. islamskich) bigamia i poligamia jest legalna.
Małżeństwo otwarte (lub związek otwarty) – małżeństwo lub związek, w którym partnerzy/małżonkowie godzą się na utrzymywanie kontaktów seksualnych z innymi osobami.
Co do zwiasku z wieloma partnerami czy partnerkami. Gosciu jest na wozku i jestem pewny ze nie jest w stanie w pelni zaspokoic swojej wybranki, wiec zgodzil sie na "to cos" ;-) ( chyba nie mial wyboru, albo bedzie sam, albo bedzie sie dzielil tym co ma;-) ).
Chociaz jezeli jestesmy ludzmi ktorzy musza miec zmiany, to moze jest lepiej umowic sie na takie cos, anizeli sie zdradzac itp.
pozdro
Czytam to i szczerze to z jednej strony wlos mi sie jezy a z drugiej pamietam te wypowiedzi wspolczesnych antropolologow na temat znaczenia zachowan poligamicznych w stosunku do ewolucji i jej zasad zachowania gatunku- pan Darwin by sie ucieszyl :) Ale z drugiej strony nie jest dla mnie do przyjecia to co piszesz- umowic sie...zastanawiam sie, czy tutaj nie wpadles w pewien absurd- swiadomosc zycia z kilkoma partnerami naraz i proba budowania pewnego stabilnego zycia- a to raczej dziala tylko w typowym ukladzie dwojga.gogomen pisze:
Chociaz jezeli jestesmy ludzmi ktorzy musza miec zmiany, to moze jest lepiej umowic sie na takie cos, anizeli sie zdradzac itp.
pozdro
Czy mozna sie umowic? Az mnie ciarki przechodza na sama mysl...
:?

Rzeczywiście to absurdalne, jak napisała Lunafly1.
Niestety tak jest coraz częściej.
Ludzie "umawiają się", a potem nie mogą mieć do siebie pretensji.
Niestety tak jest coraz częściej.
Ludzie "umawiają się", a potem nie mogą mieć do siebie pretensji.

"Myślę, że... wolałbym raczej wspominać życie zmarnowane na ściganiu rzeczy ulotnych niż poświęcone unikaniu moralnych zobowiązań."
Szczera kobitka
, atrakcyjna jak pisze o sobie , inteligetna i silna psychicznie szuka na forum internetowym kochanka .... bardzo ciekawa sprawa . Niniejszym zycze powodzenia i jakosciowego skoku kwantowego w obecnym zwiazku

Czesc Kris ,
Nic specjalnego , akurat to okreslenie przyszlo mi zaraz po tym ( http://mobile.racjonalista.pl/index.php?s=4934 ) artykule
Jam prosty czlek :? i raczej w przenosni uzyje okreslen mechaniki kwantowej niz w doslownym tego slowa znaczeniu .
Poprostu wyrazilem podziw dla niecnych planow Pani zalozycielki omawianego tematu , ot co
Nic specjalnego , akurat to okreslenie przyszlo mi zaraz po tym ( http://mobile.racjonalista.pl/index.php?s=4934 ) artykule
Jam prosty czlek :? i raczej w przenosni uzyje okreslen mechaniki kwantowej niz w doslownym tego slowa znaczeniu .
Poprostu wyrazilem podziw dla niecnych planow Pani zalozycielki omawianego tematu , ot co