Specsavers - ciemna strona coatingu
-
- Gość
- Posty: 1
- Rejestracja: wt wrz 11, 2012 7:23 pm
Na forum trafilam kilka dni temu. Po przeczytaniu paru postow postanowilam napisac o sytuacji ktora mnie spotkala.
Temat ponizania w pracy nie jest mi obcy. W tym wypadku ponizana bylam nie tylko ja, ale cala grupa pracownikow (glownie Polakow i kilku Litwinow, Lotyszy).
Codziennie mozna bylo uslyszec jakim sie to jest beznadziejnym i ze kariery sie tu nie zrobi. Codziennie przypominano nam, ze na nasze miejsce jest 10 innych itp. Prace zaczynalo sie o 16 (oficjalnie), jednak na miejscu pracy NALEZALO byc co najmniej 5 min wczesniej. Nalezaly nam sie dwie 20 min przerwy, na ktore NALEZALO wychodzic dokladnie co do sekundy, a wracac ok 3 min wczesniej. Nawet 5 sekund spoznienia (nie przesadzam) bylo 'karane' wizyta w office i sluchaniem wywodu o swojej niekompetencji i glupocie.
Codziennie trzeba bylo pracowac coraz to szybciej, o wyjsciu do wc mozna bylo zapomniec bo na to 'trzeba miec papierek!' Rozmowy? ooo nie, to jest praca a nie kinderparty! Radio?.. a czy w kontrakcie macie radio zapisane? - to jej typowe haselka. Oczywiscie zgadzam sie, ze praca jest praca, ale bez przesady, skoro wszystkie inne zmiany moga to czemu ta nie mogla?
Dzialo sie to i DZIEJE DALEJ w Specsavers na popoludniowej zmianie w dziale COATING gdzie 'rzadzi' pewna polska, zalosna, niewyksztalcona osoba - ANNA SZ.
Na w/w dziale byla (jest) najwieksza rotacja pracownikow w porownaniu do innych dzialow i zmian poniewaz nie kazdy potrafi wytrzymac ciagla krytyke i obrazanie. Pracuja tam glownie mlode, inteligentne i zwyczajnie fajne dziewczyny, ktorym zalezy na pracy. Wiele z nich boi sie odezwac, postawic, walczyc o swoje (niektore z nich biora tabletki na uspokojenie, czesto placza)... ja bylam jedna z nich.. do pewnego czasu oczywicie, gdyz po kolejnych probach ciaglego pospieszania mnie czy upominania o doslownie byle co (np wytarcie nosa chusteczka bylo uwazane za marnowanie czasu!) zaczelam sie stawiac. Musze przyznac, ze udalo mi sie 'wspanialej' przelozonej zepsuc nerwy wieeeeele razy ;) Sprawialo mi to niesamowita radosc gdy w inteligentny sposob jej argumentowalam i udowadnialam moje racje.
Po pewnym czasie zglosilam sprawe do innego przelozonego, ktory powiedzial mi ze wie co sie dzieje na tym dziale od lat, ale ze sama duzo nie zdzialam. Doradzil mi rowniez zebym sie bronila i nie dala soba pomiatac. Obiecal, ze przeniesie mnie na inna zmiane. Czekalam na przeniesienie kilka tygodni, ale w miedzy czasie odeszlam gdyz dostalam propozycje lepszej, normalnej pracy. Odpuscilam.. odeszlam. Nie zaluje.
Chcialam dodac, ze w/w sytuacja opisuje jedynie dzial Coating, popoludniowa zmiane, gdyz inne zmiany tak nie maja. Pracuja w sposob normalny, bez ponizania, pospieszania i innych chorych akcji.
Na pewno wielu z Was slyszalo co nieco na temat Anki z coatingu ktora gnebi swoich pracownikow. Wiem, ze w przeszlosci kilka osob probowalo walczyc z nia,wiem tez ze byla zawieszona, ale zawsze wracala i historia sie powtarzala. Ja osobiscie nigdy w zyciu nie znalam tak PODLEJ osoby. Jest mi wstyd, ze Polka robi nam taka opinie. Wiem, ze sama zaczynala od zera, jednak po latach poznala troche lepiej jezyk, nawiazala kilka bliskich 'kontaktow' (o ktorych kraza plotki) z ludzmi 'wyzszej' polki w w/w firmie i tym sposobem jest chyba nie do ruszenia ze swojego stanowiska. A szkoda !!!!
Mi ta praca dala nauczke, teraz juz wiem jak nie moge byc traktowana, przeczytalam mnostwo ksiazek na temat upokorzen i przesladowan w pracy, wiem, ze gdybym zglosila sprawe do jakiejs instytucji ktora sie tym zajmuje to bym ja wygrala. Niestety w moim przypadku sprawdza sie powiedzenie: 'madry Polak po szkodzie...'. Juz nic nie moge zrobic gdyz nie pracuje od dlugiego czasu. Jednak chcialabym radzic wszystkim ludziom ktorzy sa w takiej sytuacji zeby nie sie poddawali, zeby walczyli o swoje racje. Szanujmy sie nawzajem. Dobra atmosfera w pracy to prawie wszystko. Pracowac trzeba tak czy siak wiec mozna sprawic zeby ten czas byl mily.
Pozdrawiam wszystkie dziewczyny z coatingu !!!!! ;)
Temat ponizania w pracy nie jest mi obcy. W tym wypadku ponizana bylam nie tylko ja, ale cala grupa pracownikow (glownie Polakow i kilku Litwinow, Lotyszy).
Codziennie mozna bylo uslyszec jakim sie to jest beznadziejnym i ze kariery sie tu nie zrobi. Codziennie przypominano nam, ze na nasze miejsce jest 10 innych itp. Prace zaczynalo sie o 16 (oficjalnie), jednak na miejscu pracy NALEZALO byc co najmniej 5 min wczesniej. Nalezaly nam sie dwie 20 min przerwy, na ktore NALEZALO wychodzic dokladnie co do sekundy, a wracac ok 3 min wczesniej. Nawet 5 sekund spoznienia (nie przesadzam) bylo 'karane' wizyta w office i sluchaniem wywodu o swojej niekompetencji i glupocie.
Codziennie trzeba bylo pracowac coraz to szybciej, o wyjsciu do wc mozna bylo zapomniec bo na to 'trzeba miec papierek!' Rozmowy? ooo nie, to jest praca a nie kinderparty! Radio?.. a czy w kontrakcie macie radio zapisane? - to jej typowe haselka. Oczywiscie zgadzam sie, ze praca jest praca, ale bez przesady, skoro wszystkie inne zmiany moga to czemu ta nie mogla?
Dzialo sie to i DZIEJE DALEJ w Specsavers na popoludniowej zmianie w dziale COATING gdzie 'rzadzi' pewna polska, zalosna, niewyksztalcona osoba - ANNA SZ.
Na w/w dziale byla (jest) najwieksza rotacja pracownikow w porownaniu do innych dzialow i zmian poniewaz nie kazdy potrafi wytrzymac ciagla krytyke i obrazanie. Pracuja tam glownie mlode, inteligentne i zwyczajnie fajne dziewczyny, ktorym zalezy na pracy. Wiele z nich boi sie odezwac, postawic, walczyc o swoje (niektore z nich biora tabletki na uspokojenie, czesto placza)... ja bylam jedna z nich.. do pewnego czasu oczywicie, gdyz po kolejnych probach ciaglego pospieszania mnie czy upominania o doslownie byle co (np wytarcie nosa chusteczka bylo uwazane za marnowanie czasu!) zaczelam sie stawiac. Musze przyznac, ze udalo mi sie 'wspanialej' przelozonej zepsuc nerwy wieeeeele razy ;) Sprawialo mi to niesamowita radosc gdy w inteligentny sposob jej argumentowalam i udowadnialam moje racje.
Po pewnym czasie zglosilam sprawe do innego przelozonego, ktory powiedzial mi ze wie co sie dzieje na tym dziale od lat, ale ze sama duzo nie zdzialam. Doradzil mi rowniez zebym sie bronila i nie dala soba pomiatac. Obiecal, ze przeniesie mnie na inna zmiane. Czekalam na przeniesienie kilka tygodni, ale w miedzy czasie odeszlam gdyz dostalam propozycje lepszej, normalnej pracy. Odpuscilam.. odeszlam. Nie zaluje.
Chcialam dodac, ze w/w sytuacja opisuje jedynie dzial Coating, popoludniowa zmiane, gdyz inne zmiany tak nie maja. Pracuja w sposob normalny, bez ponizania, pospieszania i innych chorych akcji.
Na pewno wielu z Was slyszalo co nieco na temat Anki z coatingu ktora gnebi swoich pracownikow. Wiem, ze w przeszlosci kilka osob probowalo walczyc z nia,wiem tez ze byla zawieszona, ale zawsze wracala i historia sie powtarzala. Ja osobiscie nigdy w zyciu nie znalam tak PODLEJ osoby. Jest mi wstyd, ze Polka robi nam taka opinie. Wiem, ze sama zaczynala od zera, jednak po latach poznala troche lepiej jezyk, nawiazala kilka bliskich 'kontaktow' (o ktorych kraza plotki) z ludzmi 'wyzszej' polki w w/w firmie i tym sposobem jest chyba nie do ruszenia ze swojego stanowiska. A szkoda !!!!
Mi ta praca dala nauczke, teraz juz wiem jak nie moge byc traktowana, przeczytalam mnostwo ksiazek na temat upokorzen i przesladowan w pracy, wiem, ze gdybym zglosila sprawe do jakiejs instytucji ktora sie tym zajmuje to bym ja wygrala. Niestety w moim przypadku sprawdza sie powiedzenie: 'madry Polak po szkodzie...'. Juz nic nie moge zrobic gdyz nie pracuje od dlugiego czasu. Jednak chcialabym radzic wszystkim ludziom ktorzy sa w takiej sytuacji zeby nie sie poddawali, zeby walczyli o swoje racje. Szanujmy sie nawzajem. Dobra atmosfera w pracy to prawie wszystko. Pracowac trzeba tak czy siak wiec mozna sprawic zeby ten czas byl mily.
Pozdrawiam wszystkie dziewczyny z coatingu !!!!! ;)
Witam również miałam tę przyjemność pracowania z Anną Szady pamiętam jej teksty dzisiaj się z nich śmieję moim ulubionym jest "masz mózg czy po prostu z niego nie korzystasz:)" kiedyś nie było takie zabawne ale przecież " z pustego Salomon nie naleje"... Za mojej kadencji do toalety można było chodzić ale tylko jeśli się uzyskało zgodę, 5 minut spóźnienia to już totalny hardkor bo nawet po 30 sekundzie padało magiczne pytanie "o której zaczynasz pracę" Poniżanie to chyba takie hobby Anny ale wiadomo każdy jakieś musi mieć. Inteligentna z niej osoba zawsze wybiera sobie pracowników według pewnych kryteriów: ciche, spokojne ze słabą umiejętnością mówienia po Angielsku osoby które łatwo zastraszyć i którym bardzo zależy na pracy... Pracowałam tam dawno temu ale tego koszmaru nie zapomnę nigdy. Stres który towarzyszył każdemu wyjściu do pracy i ta rezygnacja gdy zgłaszasz tą sytuację osobom wyżej postawionym a one nie reagują bo pasuję im to, że wieczorna zmiana wyrabia trzykrotną normę. Dziwi mnie fakt, że osoba z poważnymi problemami emocjonalnymi może pracować z ludźmi. Wiem, że do pracy nie chodzi się po to jak mówiła Anka "żeby się lubić" ale jakikolwiek szacunek należy się każdemu. Co do pracy na coatingu praca lekka i ciekawa ale osobom których przełożoną jest Anna Szady życzę wytrwałości psychicznej...
Łatwo powiedzieć nie daj sobie nasrać na łeb... chyba nie miałeś tej wątpliwej przyjemności pracowania z tą osobą... Cóż czytam, czytam i wspomnienia wracają. Jedyne co przychodzi mi do głowy to, że nie można wymagać szacunku od osoby która nie szanuje samej siebie... Dziewczyna nauczyła się angielskiego zgoliła wąsa i czuje, że jest fajna:) Pozostaje tylko wierzyć w karmę w to, że kiedyś to do niej wróci podwójnie. Ale swoją drogą ma szczęście, że nie trafiła jeszcze na osobę swojego pokroju a tego też jej życzę !!!T-3 pisze:No przeciez ta Anka to idealny pracownik dla kazdego pracodawcy.
Jesli dasz sobie nasrac na leb to tak masz
Na coatingu mialam okazje pracowac przez jakis czas, dosc dawno temu. Wyzej opisane sytuacje sa idealnym odzwierciedleniem tego co sie tam dzieje, ale to tylko kropla w morzu. Dzis faktycznie sie z nich smieje, choc nie wspominam ich milo. Musze przyznac, ze „kariery tam nie zrobilam”, zreszta tak jak i wy, dziewczyny (hahaha!) ;)
To prawda, ze spozniac sie nie wolno bylo nawet 30 sekund, toaleta nie za czesto - bo przeciez to marnowanie czasu, a od tego sa przerwy. Najlepiej powinno sie pracowac na stojaco, bo wtedy jest szybciej – oczywiste chyba, no nie? ;) Czasem wiec krzesla z loadingu byly nam zabierane. Nie daj Boze nie wyrobic targetu, bo wtedy potrafila zrobic kazanie dluzsze niz ksiadz w mojej parafii ;)
Co do radia to za moich czasow bylo ono laskawie wlaczane w piatek po godzinie 22, oczywiscie baaardzo cichutko zeby nam sie w glowach nie poprzerwacalo, no bo przeciez jak juz kolezanka wyzej pisala to nie kinderparty ;) Czasem zdarzalo sie ze nie bylo „busy” i nie mialysmy co robic, wiec przelozona wymyslala nam rozne zajecia, np. mycie podlogi, mycie scian , mycie zaluzji w jej biurze (!). Nigdy nie moglysmy sobie poprostu usiasc i nie robic nic (jak to bylo na produkcji).
Byl taki czas, ze na coatingu byl remont poniewaz przenosili „tinting” na pietro i wtedy zostalam zmuszona do szorowania scian po farbie. Dostalam butelke acetonu i jazda, albo moze powinnam napisac „do dziela” bo to tez jeden z jej tekstow. Gdy po ponad godzinie nie udalo mi sie zmyc pozostalosci po farbie zostalam oczywiscie niezle ochrzaniona no i moj ulubiony tekst padl: „nie nadajesz sie” (hahaha)
Po tym zdarzeniu resztki szacunku do niej (o ile kiedykolwiek on istnial) zniknely. Od tego czasu sytuacja z dnia na dzien byla coraz bardziej napieta. Czarne chmury wisialy w powietrzu i kazdy to widzial. Zdarzaly sie sytuacje, ze o kazda bzdure ladowalam w jej biurze, niestety albo i stety moja pogarde bylo widac na kilometr i poprostu wybuchalam smiechem gdy mnie ochrzaniala (raz nawet musialam przykucnac tak mnie atak smiechu zlapal), warto bylo bo nerwy w jej oczach byly bezcenne (haha za wszystko inne zaplacisz karta mastercard).
Moim zdaniem dziewczyny moglyby sie postawic, napisac jakies pismo czy cos. Ja pomimo, ze juz tam nie pracuje, moge sie pod nim takze podpisac i pewnie jeszcze kilka bylych kolezanek tez.
Taka osoba na takim stanowisku to nieporozumienie. To ona powinna myc zaluzje czy sciany... choc w sumie to chyba i do tego „sie nie nadaje” !!! :)
To prawda, ze spozniac sie nie wolno bylo nawet 30 sekund, toaleta nie za czesto - bo przeciez to marnowanie czasu, a od tego sa przerwy. Najlepiej powinno sie pracowac na stojaco, bo wtedy jest szybciej – oczywiste chyba, no nie? ;) Czasem wiec krzesla z loadingu byly nam zabierane. Nie daj Boze nie wyrobic targetu, bo wtedy potrafila zrobic kazanie dluzsze niz ksiadz w mojej parafii ;)
Co do radia to za moich czasow bylo ono laskawie wlaczane w piatek po godzinie 22, oczywiscie baaardzo cichutko zeby nam sie w glowach nie poprzerwacalo, no bo przeciez jak juz kolezanka wyzej pisala to nie kinderparty ;) Czasem zdarzalo sie ze nie bylo „busy” i nie mialysmy co robic, wiec przelozona wymyslala nam rozne zajecia, np. mycie podlogi, mycie scian , mycie zaluzji w jej biurze (!). Nigdy nie moglysmy sobie poprostu usiasc i nie robic nic (jak to bylo na produkcji).
Byl taki czas, ze na coatingu byl remont poniewaz przenosili „tinting” na pietro i wtedy zostalam zmuszona do szorowania scian po farbie. Dostalam butelke acetonu i jazda, albo moze powinnam napisac „do dziela” bo to tez jeden z jej tekstow. Gdy po ponad godzinie nie udalo mi sie zmyc pozostalosci po farbie zostalam oczywiscie niezle ochrzaniona no i moj ulubiony tekst padl: „nie nadajesz sie” (hahaha)
Po tym zdarzeniu resztki szacunku do niej (o ile kiedykolwiek on istnial) zniknely. Od tego czasu sytuacja z dnia na dzien byla coraz bardziej napieta. Czarne chmury wisialy w powietrzu i kazdy to widzial. Zdarzaly sie sytuacje, ze o kazda bzdure ladowalam w jej biurze, niestety albo i stety moja pogarde bylo widac na kilometr i poprostu wybuchalam smiechem gdy mnie ochrzaniala (raz nawet musialam przykucnac tak mnie atak smiechu zlapal), warto bylo bo nerwy w jej oczach byly bezcenne (haha za wszystko inne zaplacisz karta mastercard).
Moim zdaniem dziewczyny moglyby sie postawic, napisac jakies pismo czy cos. Ja pomimo, ze juz tam nie pracuje, moge sie pod nim takze podpisac i pewnie jeszcze kilka bylych kolezanek tez.
Taka osoba na takim stanowisku to nieporozumienie. To ona powinna myc zaluzje czy sciany... choc w sumie to chyba i do tego „sie nie nadaje” !!! :)
Coz mozna powiedziec....Diagnoza - klasyczny przypadek tak zwanego "wiesniaka z odrobina wladzy" - niestety nieuleczalne
Wystarczy,ze ktos jej pozwolil potrzymac dlugopis przez 2 minuty ,a wydaje jej sie, ze jest conajmniej Dyrektorem Sony.
Niestety czesto spotykany syndrom u osob ociezalych intelektualnie,niejednokrotnie gleboko zakompleksionych,desperacko probujacych udowodnic wszystkim wokol, ze jednak COS znacza,a ich ograniczona , prosto skonstruowana wyobraznia nie jest w stanie przewidziec jak bardzo odwrotny do zamierzonego osiagnie takim zachowaniem skutek.
Pozostaje tylko wpolczuc osobie ,o ktorej mowa tego kim jest, bo zyczyc refleksji raczej nie ma sensu....

Niestety czesto spotykany syndrom u osob ociezalych intelektualnie,niejednokrotnie gleboko zakompleksionych,desperacko probujacych udowodnic wszystkim wokol, ze jednak COS znacza,a ich ograniczona , prosto skonstruowana wyobraznia nie jest w stanie przewidziec jak bardzo odwrotny do zamierzonego osiagnie takim zachowaniem skutek.
Pozostaje tylko wpolczuc osobie ,o ktorej mowa tego kim jest, bo zyczyc refleksji raczej nie ma sensu....
i ja miałam okazje pracować w ty miejscu na coatingu pare lat temu... wytrzymałam az 3 lata,za moich czasów nie było aż tak źle....chociaz pewne zachowania jak wyżej opisujecie były praktykowane....o Ance można książkę napisać,przez przypadek bardzo duzo się o niej dowiedziałam,tzn.o jej zyciu nie będę tego tu opisywać ponieważ za bardzo osobiste są to rzeczy.....a także przerażające.Takim ludziom wcześniej czy później los sie odwdzieczy z nawiązką....zobaczycie
P.S.
Ten temat na forum rozpowszechnił się na dużą skale.
Wszyscy byli paracownicy coatingu to czatają,na fb dostałam chyba z kilkanaście linków
Pozdrowienia dla pracowników coatingu, wytrwalości zyczę lub zmiany pracy na lepszą.
P.S.
Ten temat na forum rozpowszechnił się na dużą skale.
Wszyscy byli paracownicy coatingu to czatają,na fb dostałam chyba z kilkanaście linków
Pozdrowienia dla pracowników coatingu, wytrwalości zyczę lub zmiany pracy na lepszą.
Wiem, że nikt z tym nic nie zrobi... powód banalny STRACH ale dziękuje osobie która miała odwagę wypowiedzieć się na ten temat na forum publicznym. Może Anka kiedyś to przeczyta i może zrozumie, że głowa nie jest po to by nosić na niej włosy i zarzucać grzywą jak koń. Człowieku trochę empatii i zrozumienia, nie każdy jest robotem bez uczuć...
Slowo pisane jest. Proponuje wyslac tego linka do HR Specsavers mailem i poczekac na reakcje. :)
[img]http://www.obrazki.info/miniatury/SugarwareZ-253.gif[/img]
[b]Będziesz pisał na temat, nie będziesz spamował, będziesz...[/b]
[img]http://img526.imageshack.us/img526/6522/ubd3874.png[/img]
[b]Będziesz pisał na temat, nie będziesz spamował, będziesz...[/b]
[img]http://img526.imageshack.us/img526/6522/ubd3874.png[/img]