ndz lip 20, 2008 11:24 pm
Trycak, moimi pierwszymi albumami komiksowymi też były "Thorgale"! Nie pamiętam dokładnie, który to był rok, ale na którąś Gwiazdkę dostałem od rodziców trzy albumy: "Gwiezdne dziecko", "Alinoe" i "Łuczników" i od tego momentu zakochałem się w kresce Rosińskiego i fabułach Van Hamme'a. Później niesamowitą frajdę sprawiało mi zdobywanie kolejnych zeszytów serii wydawanych przez Orbitę i składanie tej sagi do kupy. Zgodzę się z tobą w kwestii nieporównywalnie wyższego poziomu pierwszych i środkowych odcinków przygód Thorgala, które stanowiły jedną całość, spójną historię, gdzie każdy kolejny epizod wynikał z poprzedniego, a wydarzenia i bohaterowie przeplatali się przez wiele jej fragmentów. Ostatnie kilka albumów jest faktycznie słabych i jakże wielkie jest rozczarowanie po kolejnym długim czasie oczekiwania na album...
Później czytywałem właściwie wszysto, na co z dziedziny komiksu się natknąłem, choć nie twierdzę, że znam wszystkie polskie komiksy. Raczej za seriami takimi jak "Żbiki' nie przepadałem, ciągnęło mnie natomiast szczególnie mocno w stronę komiksu humorystycznego. Uwielbiam naturalnie "Asterixa" i choć porównanie z rodzimym "Kajko i Kokoszem" wydaje się zasadne, to myślę, że na styl Christy miała wpływ przede wszystkim rzeczywistość, w jakiej przyszło mu tworzyć.
Gdy polski rynek wydawniczy zaczęło dominować wydawnictwo Egmont i masowo pojawiały się serie, moimi ulubionymi stały się serie o Małym Sprytku, Titeuf'ie i Lucky Luke'u. Największy problem był w tym, że w stosunkowo krótkim czasie nastąpiła prawdziwa lawina serii, z których tak naprawdę chciąłem przeczytać każdą lecz niestety ceny albumów często gasiły mój kolekcjonerski zapał.